W ostatnich dniach wszystkie oczy były skierowane na Blankę Lipińską. A to ze względu na fakt, że autorka popularnych erotyków wybrała się do Nowego Jorku, aby świętować premierę filmu „Kolejne 365 dni”. Pomimo faktu, że na instagramowych relacjach pisarki wszystko wyglądało idealnie, w rzeczywistości jednak było zupełnie inaczej. Gwiazda właśnie zdobyła się na szczere wyznanie.

Reklama

Blanka Lipińska wyjawia prawdę na temat premiery "Kolejnych 365 dni"

Blanka Lipińska ma za sobą bardzo ekscytujący okres. 19. sierpnia odbyła się premiera filmu „Kolejne 365 dni”. Z tej okazji autorka erotyków wspólnie z innymi osobami związanymi z produkcją, wybrała się aż do Nowego Jorku. Tego dnia Blanka Lipińska brylowała na ściance ze swoim nowym partnerem. Nie da się ukryć, że po modowej i urodowej wpadce, która odbiła się medialnym echem podczas premiery "365 dni: Ten dzień", pisarka bardzo przyłożyła się do swojego wyglądu. Tego dnia postawiła na mocny, niemalże rockowy look, obok którego nie sposób było przejść obojętnie. Wydarzenie z chęcią i uśmiechem na twarzy relacjonowała na swoim mediach społecznościowych. Po powrocie do Polski jednak wyznała, że nie wszystko było takie, na jakie wyglądało na jej Instagramie:

- Dzień dobry moi kochani, to jest piękny dzień, wróciłam i teraz mogę Wam powiedzieć prawdę. Otóż dokładnie w dzień przylotu do Nowego Jorku pochorowałam się tak... Nic nie mówiłam ponieważ moja mam ogląda moje InstaStory - zaczęła tajemniczo
Instagram @blanka_lipinska

Zobacz także: Zagraniczne media recenzują "Kolejne 365 dni". Nie takich słów spodziewała się Blanka Lipińska

Niedługo potem okazało się, że w czasie premiery autorka „365 dni” przeżywała swój własny dramat, którym podzieliła się dopiero teraz:

- Słuchajcie, miałam 40 stopni gorączki! Nie dało się zbić tej gorączki, potwornie się czułam przez cały pobyt. Czułam się po prostu strasznie - na premierze byłam tak naszprycowana lekami ze nie wiedziałam, gdzie góra gdzie dół, bo gorączka mi nie chciała zejść. Dopiero po zażyciu paracetamolu, ibuprofenu i polskiej musującej aspiryny, w ilościach tak gigantycznych, że nawet dzwoniłam do lekarza, czy nie przedawkuje i nie umrę, dopiero się podniosłam na chwilę, aby móc uczestniczyć we własnej premierze. Ale super, co? - skwitowała
Monica Schipper/Getty AFP/East News

Zobacz także: Blanka Lipińska tuli się do ukochanego na lotnisku przed wylotem do Nowego Jorku

Zobacz także

Okazuje się, że autorka erotycznej sagi o losach Laury i Massimo w dalszym ciągu nie doszła do siebie. Tym razem jednak, po powrocie ze Stanów Zjednoczonych mocno przeżywa, typowego dla podróżujących "jetlaga". Zmiana strefy czasowej spowodowała, że pisarka kiepsko zniosła powrót do Polski i do rzeczywistości:

- Jetlag dzień pierwszy. Najpierw nie mogłam zasnąć, a jak już zasnęłam to się nie mogłam dobudzić. Hurra... Jak się leci do Ameryki Północnej tudzież Południowej to w tamta stronę jest kompletny luz. Człowiek idzie spać o ósmej wieczorem, dziewiątej. Wstaje piata, szósta, dzień ma długi, w ogóle wspaniały, piękny. Wraca tu i się zaczyna kongo. Mam wrażenie jakby mnie ktoś deską w głowę uderzył, taka jestem zamulona... - narzekała
Reklama

Nie pozostaje nam nic innego jak życzyć, szybkiego i mniej bolesnego powrotu do rzeczywistości.

Monica Schipper/Getty AFP/East News
Reklama
Reklama
Reklama