Reklama

Justyna Kowalczyk dzień po pogrzebie Kacpra Tekielego opublikowała w sieci treść swojej mowy pogrzebowej. W poruszających słowach zwróciła się do wszystkich, którzy okazali jej wsparcie w ostatnich tygodniach. Wspomniała również ostatnie chwile Kacpra przed śmiercią:

Reklama
Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżaliśmy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł.

Przeczytajcie poruszającą treść mowy, którą opublikowała w sieci pogrążona w żałobie Justyna Kowalczyk.

Mowa pogrzebowa Justyny Kowalczyk na pogrzebie Kacpra Tekielego

Mąż Justyny Kowalczyk zginął w Aplach. Jak poinformowały media, Kacper Tekieli "spadł podczas zejścia wraz z lawiną". Miał zaledwie 38 lat. Pozostawił pogrążonych w żałobie żonę i małego synka. 30. maja odbył się pogrzeb Kacpra Tekielego, podczas którego Justyna Kowalczyk wygłosiła wzruszającą mowę. Dzień po trudnych uroczystościach pogrzebowych opublikowała w sieci jej treść:

Nie będę mówić do Kacpra, bo my żeśmy sobie wszystko mówili. Dziwne to jak na sytuację, ale ja wiem wszystko co chciał mi powiedzieć. On też, jeśli miał ten ułamek sekundy, by zrozumieć co się dzieje, wiedział, że odchodzi bardzo kochany.Będę więc mówić o Nim do Was. - czytamy na Facebooku.
Instagram @kacpertekieli

Zobacz także: Nie żyje Kacper Tekieli. Tak wyglądały jego ostatnie chwile spędzone z Justyną Kowalczyk i synkiem

Justyna Kowalczyk wspomniała, co działo się w 2021 roku tuż po narodzinach ich synka Huga:

Ostatnią karkołomną wspinaczkę Kacper miał zrobić 07.09.2021 w Krakowie.Kilka dni wcześniej urodził się Hugo. Miał okazję przytulić się do naszego chłopczyka, do mnie nie. Przepisy antycovidowe.Przyjeżdżał do szpitala każdego kolejnego dnia, stał pod balkonem i z czwartego piętra rozmawiałam z Nim przez telefon. Bardzo mu uwierało to, że nie mógł mnie przytulić, podziękować. Bardzo. Kacper, jak Kacper, wysłał mi po kilku dniach sms, że dziś się do mnie będzie wspinał. Budynek otynkowany , czwarte piętro. Trochę średnio. Na szczęście w ciągu pół godziny otrzymałam również wiadomość, że możemy wyjść że szpitala. Ostatnią Jego karkołomną wspinaczką, była Direttissima na Mięguszu.

Kontynuowała:

Przebiegł ją wręcz. Nie myślcie, że to był szczyt Jego możliwości - wysłał w tym czasie do mnie z 10 smsów.Wrócił do domu nieswój. Niby sukces, ale przytulił się i powiedział, że już tak nie chce.To było ponad dwa lata temu. Uwierało Mu to trochę, ale przez te ostatnie dwa lata więcej razy się wycofywał, niż robił co zaplanował.
Instagram @justyna.kowalczyk.tekieli

Zobacz także: Mąż Justyny Kowalczyk nie żyje. Kacper Tekieli miał 38 lat

Justyna Kowalczyk wspominała również swój okres ciąży:

Zmienił się. Wolał ze mną biegać częściej. Wyjść z Hugotkiem przerzucać kamyczki. Cieszyło mnie to w duchu, choć teraz myślę, że może lepiej by było, gdyby pozostał przy tych karkołomnych wyczynach, bo wtedy czekał zawsze na warunki idealne itd.. Nie zginąłby na Gubałowce swoich umiejętności. Ba, nawet by nie pomyślał, by tam pójść. Przecież byłam tam w szóstym miesiącu ciąży...Kacper był świetnie przygotowany do swojego projektu: doskonały fizycznie, doskonały merytorycznie. O profesjonalizmie coś tam wiem i podziwiałam ten profesjonalizm kacprowy z zapartym tchem. Wydawał się ten projekt idealny dla Niego.

A także ostatnie chwile Kacpra Tekielego. Wyznała: "Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżalismy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł":

Mogliśmy być z Nim (nie chciał się rozstawać na dłużej niż tydzień, stąd decyzja o zaprzestaniu wyjazdów w Himalaje). Będziemy wspierać jak umiemy. Będzie wychodzić na te czterotysięczniki normalnymi drogami. Bez stresu i napinki. Bez żadnych rekordów, o których gdzieś niedawno słyszałam. Przecież On Uelgo Stecka uwielbiał, uważał za półboga. Nie śmiałby myśleć by być szybszym od niego. Tylko śniegu było tej wiosny znacznie więcej niż wcześniej. Decyzja o zmianie planu była bliska.Miałam zaplanowany wcześniej wylot do Polski na kilka dni. Więc Kacper wymyślił, że jeszcze spróbuje kilka tych łatwych szczytów zdobyć, na trudniejsze z mocnymi szczelinami itd. poumawiał się z innymi ludźmi, żeby nie iść samemu. Już mu nie pomogą.Tatuś odbierał mnie i Hugotka z lotniska w Balicach. Gdy dojeżdżalismy do Kasiny, Kacper najpewniej odszedł. Wiedział, że jestem w najbezpieczniejszym miejscu. Pewnie takich małych niecek nawianych śniegiem, ja ta, która spowodowała wypadek, minął w swoim życiu dziesiątki, nieświadomy zagrożenia.Był cudownym człowiekiem.
Instagram @justyna.kowalczyk.tekieli

Justyna Kowalczyk podziękowała przyjaciołom, którzy ruszyli z pomocą:

Tak cudownym , jak Jego Przyjaciele. Jędrku Andrzej Bargiel , Januszu Janusz Gołąb - Alpinist , Chłopaki, to że rzuciliście wszystko na kilka godzin po tym, jak wszczęłam alarm i ruszyliście autem do Szwajcarii, to największe człowieczeństwo, jakie mnie w życiu spotkało. Kacper zrobiłby dla Was dokładnie to samo! A gdy On pakowałbym plecak ze szpejem, ja na szybko wrzucałabym do torby pieluchy i mlenio, bo na pewno nie zostawiłabym go samego w takiej sytuacji. Bez względu na wszystkie plany. Dziękuję, że wszystko zalatwiliście za mnie już na miejscu, gdy Kacperka odnaleziono.

Justyna Kowalczyk podziękowała również Tatrzańskiemu Ochotniczemu Pogotowiu Ratunkowemu:

Jaśku, Piotrze Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe - TOPR bardzo Wam dziękuję, że mimo iż zaczęłam alarmować bardzo szybko, jak na górskie warunki, nie zignorowaliście mnie i praktycznie od razu zaczęliście akcję ze szwajcarskimi służbami. To cenne i ważne.
Instagram/Kacper Tekieli

Justyna Kowalczyk w poruszających słowach o mężu powiedziała:

Byłam żoną najwspanialszego człowieka na świecie, który był ALPINISTĄ. Choć sama gór się boję (trójkowe trudności to granica mojego komfortu), to starałam się Go ze wszystkich sił wspierać. Na tym moim zdaniem polega miłość. A On nie byłby taki fantastyczny, gdyby nie góry...

Jest wdzięczna, że udało jej się pożegnać z Kacprem Tekieli. Podkreśliła, że nigdy nie uciekali od tematu śmierci, wiedząc jak niebezpieczna jest pasja alpinisty:

Doceniam, że mogłam się z Nim pożegnać. Nie każda żona alpinisty ma taką możliwość. Wyjście od Niego i zamknięcie za sobą na zawsze drzwi, to najtrudniejsza rzecz, jak mnie w życiu spotkała.Od tematu śmierci nie uciekaliśmy. To były trudne rozmowy, ale szczere i świadome. Hugo pojawił się na świecie dlatego, że mój Kochany Mąż był pewien, że nie tylko dam sobie w każdej sytuacji radę, ale i na ile się da zrekompensuję stratę.

Justyna Kowalczyk wspomniała również o ich niespełna dwuletnim synku Hugo:

Na pewno Go nie zawiodę. Zrobię wszystko, by wychować Hugotka na tak wspaniałego człowieka, jakim był Kacper. Żeby nasz chlopczyk dał komuś tyle szczęścia, ile dostałam ja.

Na koniec dodała:

Moja cała Rodzinko, Trenerze, Pawle, Kasiu, Dawidzie, Patryku: Wy wiecie

Za ewentualne błędy przepraszam." /]

Reklama

Instagram @justynakowalczyk
Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane