Reklama

Iga Krefft z "M jak miłość" zdecydowała się na dramatyczne wyznanie. W obszernym i bardzo emocjonalnym wpisie przyznała, że od 6 lat choruje na nerwicę z epizodami depresji...

Reklama

Aktorka przyznała również, że miała myśli samobójcze. Tym wpisem chciała zwrócić uwagę internautów na powagę problemu zdrowia psychicznego oraz odwagi proszenia o pomoc.

Zobacz także: Iga Krefft z "M jak Miłość" utknęła w Azji przez koronawirusa!

Iga Krefft z "M jak miłość" przeszła załamanie nerwowe

Iga Krefft z "M jak miłość" przyznała, że od 6 lat cierpi na nerwicę z epizodami depresji. Podzieliła się swoją historią, aby dodać innym siły w walce z podobnymi dolegliwościami:

W dodatku z uwagi na zobowiązania zawodowe, Iga czuła się przytłoczona. Samotne mieszkanie w Warszawie również nie ułatwiało jej walki z choroba...

Więc tak, było mi cholernie ciężko. Bycie zupełnie samemu w Warszawie (Wiktor wtedy mieszkał na Islandii, rodzina 500 km ode mnie) i przechodzenie depresji, nie mając nawet chwili, aby zadbać o siebie, to piekło. 3, 4h snu, z jednej roboty do drugiej i widmo tego, że jeśli zrezygnuję, to nie dość, że pójdzie na mnie plaga złych opinii, to jeszcze pewnie kary pieniężne, a pieniędzy wtedy nie miałam zbyt wiele...

Iga Kreft w dalszej części wpisu wyjaśnia, że już w nastoletnim życiu miała pierwsze sygnały, że coś jest nie tak. Jednak wówczas nie zdecydowała się na wizytę u lekarza:

Aktorka opowiedziała o najgorszych momentach swojego samopoczucia:

Najgorsze zaczęło się w sierpniu, chwilę po tym, jak się dowiedziałam, że dostałam się do Krakowa. Cały miesiąc drżałam wewnętrznie. Czułam, jakbym była we śnie (hardkorowa derealizacja), nieustanny ból brzucha i wieczna senność. Wychodziłam na spacer i płakałam, patrząc na ukochane łąki i pola, bo nie czułam NIC!
Instagram@ofeliaigakrefft

Zobacz także: Nastoletnia polska YouTuberka próbowała odebrać sobie życie: "Wczoraj przedawkowałam leki. Nie mogę znieść hejtu"

Iga Krefft z "M jak miłość" miała myśli samobójcze

Chwilę później przyszły również myśli samobójcze... Nawet wtedy nie zdecydowała się poprosić o pomoc...

Jednej nocy, jadąc pociągiem do Wrocławia, nastąpiła kulminacja, czułam, że jeśli to się nie skończy, to ja skończę ze sobą. Nie dam rady... To mnie zaalarmowało. Zaczęłam czytać następnego dnia o chorobach psychicznych i zadzwoniłam do rodziców z pytaniem, czy mój stan to może być to...? Po ponad miesiącu życia w jakimś koszmarze, objawy uspokoiły się. Samoczynnie. Nie poszłam do lekarza ani nic i to był błąd... Później zaczął się rok akademicki, cholerna fuksówka i studenci, którzy jakby wchodzili w rolę moich oprawców z podstawówki. Taka to szlachetna zabawa w poniżanie innych, ośmieszanie... Ale jakoś to przeżyłam... W ciągu roku miałam dwa takie ataki jeszcze - na święta Bożego Narodzenia i pod koniec roku akademickiego.
Instgaram/East News

Iga Krefft zdecydowała się na to szokujące wyznanie, by uświadomić wszystkim, że troska o zdrowie psychiczne jest równie ważna, jak o to fizyczne. Chciałaby, aby jej historia uświadomiła ludziom, że warto prosić o pomoc i nie jest to powód od wstydu.

Piszę to drżącymi palcami bo boję się wiadra pomyj, które mogą zostać na mnie wylane, ale zaryzykuję bo gdybym ja kilka temu przeczytała taką relację myślę, że wcześniej bym sobie poradziła!!! A warto! Warto walczyć o zdrowie. Również psychiczne!

Iga Krefft z "M jak miłość" przyznała, że przez wiele lat wypierała chorobę... A ona nawracała w najmniej oczekiwanych momentach...

Doszło do momentu, w którym cały organizm aktorki się buntował:

W końcu organizm powiedział STOP. Wtedy już nie było odwrotu. Zaburzenia akcji serca, notoryczna senność, dramat z każdej sytuacji, płacz o pierdoły, generalnie moje całe życie stało się jakimś filmem katastroficznym (oczywiście tylko w mojej głowie), a do tego przecież WSZYSTKO JEST SUPER! Mam pracę, kochającego chłopaka, karierę, robię to, co lubię, więc SKĄD, DO CHOLERY, TEN DRAMAT???

Lata wypierania choroby spowodowały, że objawy tylko się nasilały... W końcu jednak nadszedł przełom. Iga Krefft poprosiła o pomoc psychiatrę.

Stąd, że przez tyle lat wypierałam chorobę, która wcale nie zmniejszała się, tylko rosła w siłę. Autostrada do najgorszych stanów już nie zatrzymywała lęku, tylko przechodziła w zwykłą rezygnację z chęci na cokolwiek, łatwiej było płakać, odczuwać całym ciałem ból i poddać się. Kolejny raz poratowałam się wiedzą z internetu i poszłam WRESZCIE do psychiatry.

Dopiero leki oraz terapia zaczęły zmieniać jej życie...

Dostałam leki, bo to była jedyna opcja wtedy i po kilku miesiącach życie odzyskało sens. Serio - jedna krótka decyzja o tym, aby pójść do specjalisty i zacząć terapię zmieniła moje życie.
Reklama

Całą historię Igi możecie przeczytać w poście zamieszczonym poniżej. Całość znajduje się na kolejnych zdjęciach, które zobaczycie przesuwając w prawo.

Reklama
Reklama
Reklama