Dorota Gardias zaraziła się koronawriusem od swojej córki. Choć początkowo nie miała większych objawów, po kilku dniach pojawiły się u niej duszności. Niestety prezenterka wymagała hospitalizacji. Gdy wróciła do domu, obawiała się także o córkę - nie miała pewności, czy puścić dziecko do szkoły. Teraz, gdy obie są już całkowicie zdrowe, pogodynka wróciła do pracy. Niestety z powodu przebytej choroby spotykają ją nieprzyjemności.
Zobacz także: Nietypowe objawy koronawirusa - COVID-19 to nie tylko gorączka i kaszel
Dorota Gardias wyzdrowiała, ale ludzie boją się z nią spotykać
Gwiazda TVN w rozmowie z dziennikarką "Super Expresu" wyznała, jak się czuła, gdy chorowała na Covid-19.
Miałam ból mięśni, pleców, tkliwość skóry, bolał mnie brzuch, narządy wewnętrzne, a to co było totalną dla mnie nowością jeśli chodzi o odczucia bólu, to nie mogłam ruszać oczami, bo dosłownie bolały mnie mięśnie oka - powiedziała w programie "Gwiazdy bez maski".
Niestety Dorota Gardias wymagała tygodniowej hospitalizacji, gdzie lekarze z powodu duszności podawali jej tlen. 40-latka do tej pory skarży się na zadyszkę i obniżoną wydolność organizmu. To jednak nie jej jedyny problem - kolejne testy okazały się negatywne, co oznacza, że w jej ciele nie ma już wirusa, ale sąsiedzi obawiają się spotkania z Dorotą.
Pozdrawiam moich wszystkich sąsiadów. Omijają mnie szerokim łukiem, ale ja im się nie dziwię, nie gniewam się, nawet nie mam żalu, bo ten wirus jest jeszcze do końca nieznany. Nie obrażam się - wyznała w rozmowie Gardias.
Dodała także, że gdy tylko okazało się, że jest chora, wspólnota mieszkaniowa podjęła decyzję o dezynfekcji całej klatki schodowej. Dorota pochwaliła ten pomysł:
I dobrze! Tak powinno być cały czas. My tego nie znamy, mamy prawo się bać.
Rozumiecie sąsiadów gwiazdy?