Sylwia Peretti wróciła wspomnieniami do nocy, kiedy zginął jej syn Patryk. Celebrytka przyznała, że ten dzień od początku nie układał się dobrze i marzyła, aby się w końcu zakończył. Niestety to, co zdarzyło się tej nocy zmieniło jej życie na zawsze, a sama Sylwia Peretti nie ukrywa, że "nazywana jestem matką mordercy".

Reklama

Sylwia Peretti w zaskakujących słowach o nocy, kiedy zdarzył się wypadek

Sylwia Peretti zdecydowała się udzielić wywiadu po raz pierwszy od czasu tragicznego wypadku, w którym zginął jej jedyny syn i pozostali pasażerowie. Gwiazda "Królowych życia" w rozmowie dla "Vivy" przyznała, że w dniu wypadku od początku miała złe przeczucie i nic jej się nie układało. Sylwia Peretti opowiedziała też, że w nocy z 14 na 15 lipca o drugiej w nocy spojrzała na zegarek, który zatrzymał się na godzinie śmierci jej syna, Patryka.

Zobacz także: Sylwia Peretti po raz pierwszy zabrała głos po śmieci syna "Tak bardzo nie umiem bez Ciebie żyć"

Sylwia Peretti nie ukrywa też, że cała wina za to dramatyczne wydarzenie spada na nią. Choć dałaby wszystko, aby cofnąć czas, to nie jest to możliwe.

Dziś cała wina spada na nie, nazywana jestem matką mordercy i na moich barkach kładziona jest odpowiedzialność za to, że samochód roztrzaskał się, bo mój dorosły syn był pod wpływem alkoholu. Oddałabym całe swoje życie, żeby cofnąć czas, ale nie mogę - dodała w rozmowie dla Vivy.
EOS

Zobacz także: Sylwia Peretti podjęła radykalne kroki. Pozbywa się luksusowego samochodu

Zobacz także

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama