Paulina Smaszcz postanowiła zabrać głos w sprawie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, zaostrzającego prawo aborcyjne. Na jego mocy kobietom zakaże się usuwania ciąży ze względu na trwałe i nieodwracalne wady płodu. Niektóre z nich już dziś mają odwoływane planowane zabiegi. W związku z trwającymi protestami kobiet, Smaszcz opisała swoją historię, bez filtrów i upiększeń. Przeżyła koszmar każdej matki. Musiała uporać się nie tylko z własnym cierpieniem, ale też brakiem wsparcia.

Reklama

Paulina Smaszcz o utracie ciąży bliźniaczej

Na swoich profilach w social mediach Paulina Smaszcz zamieściła obszerny opis swojej walki o dzieci. Był on apelem do rządzących o wsparcie dla rodzin, ale też o opamiętanie się w kwestiach aborcji.

Dziennikarka opisała, jak podczas zagrożonej ciąży została zwolniona z TVP ze względu na brak umowy o pracę i jak z Maciejem Kurzajewskim musieli wybierać, czy zakupić lekarstwa, czy jedzenie. Ich pierwszy syn urodził się na szczęście zdrowy.

Codzienna walka o Franka: szpital, opcje lekarzy, leki, leżenie z nogami w górze i patrzenie w sufit, nadzieja, że serce bije i damy razem radę. Na prywatnych lekarzy nie było nas stać. Strach i panika. Franek urodził się zdrowy. Pokochaliśmy szalenie i bez opamiętania. Przyszła przemyślana decyzja, żeby Franek nie był sam. Zaplanujmy kolejne dziecko - czytamy na profilu Pauliny Smaszcz.

To wtedy dziennikarka zdecydowała się z mężem na kolejne dziecko. Zaszła wtedy w bliźniaczą ciążę. Diagnoza przyszła w szóstym miesiącu ciąży. Para dowiedziała się, że jedno z dzieci nie żyje już od pewnego czasu, a drugie właśnie odeszło, natomiast życie samej matki jest zagrożone.

Muszę szybko urodzić dwójkę martwych dzieci. Nie chciał nas przyjąć żaden szpital, bo nie mają dla mnie pokoju, a inne matki urodzą bobasy. Będę traumą dla innych. Inna odpowiedz: nie ma jak urodzić martwe, bo co oni potem z nimi zrobią. Odsyłano mnie, a ja w stanie zagrożenia życia słyszałam tylko, że jestem problemem innych zdrowych kobiet, które urodzą zdrowe dzieci i będę miała zły wpływ na ich stan psychiczny. Ja nie istniałam. Moje martwe dzieci w brzuchu też nie - napisała.

Trudno było o wsparcie. Istniało ono wyłącznie dla matek, które urodzą zdrowe dzieci. Paulina Smaszcz ma wiarę, że dziś jest inaczej, ale czy na pewno?

Zobacz także

Paulina Smaszcz o porodzie martwych chłopców

Paulina Smaszcz musiała radzić sobie sama ze swoim koszmarem. Obciążenie psychiczne z jakim przyszło się jej mierzyć byłoby dla wielu zbyt wielkie. Została potraktowana jak problem, z którym należy szybko się uporać.

Powiedzieli, że będę leżeć ze zdrową mamą w zdrowej ciąży więc mam nie rozpaczać, nie wyć, nie histeryzować bo będę traumatyzować inne kobiety i sprawiać problem personelowi szpitala. Dwóch chłopców o blond włosach, których widziałam martwych w misce przy porodzie nie zapomnę do końca życia i nie życzę żadnej mamie takiego widoku. Śnię o tym już od 17 lat i nie da się tego nie widzieć. Wychodziliśmy z Maćkiem ze szpitala w ciszy. Nikt do nas nic nie mówił. Niczego nikt nie powiedział poza, NIECH JUŻ PAŃSTWO IDĄ. WYSTARCZY JUŻ WSZYSTKIM TEJ SENSACJI - opisała swoją historię ze szpitala.

Zobacz także: Agnieszka Chylińska szczerze opowiedziała o chorobie swoich dzieci: "Moje dzieci są szczególnej troski"

Instagram@paulina.smaszcz

Po porodzie Smaszcz mierzyła się z depresją i silnym załamaniem. Rozgoryczona, poniżona, posiadająca laktację, przypominającą jej o widoku zmarłych synów, których nie miała okazji poznać. Szybko zrezygnowała z pracy, gdzie odbierano jej projekty ze względu na stan zdrowia. To lekarz doradził jej kolejną ciążę, żeby pozbyć się bólu po poprzedniej. Urodziła wtedy Julka, który również pochodził z ciąży bliźniaczej. Jego brat nie przeżył.

Był silny i zdrowy, więc przeżył. Wynagrodził mi cały ból i rozpacz. Mój skarb. Brat Julka niestety nie przeżył. Nawet nikt go nie wspomina , bo przecież ludzie wolą udawać, że nie ma tematu. Najpierw miejmy szansę rodzić po ludzku nie tylko zdrowe dzieci. Najpierw zadbajmy o matki i ich godne życie z dzieckiem, które urodzi się chore. Zadbajmy najpierw o naszą mentalność i komunikację, żebyśmy mogli i umieli rozmawiać i być totalnie tolerancyjni oraz wyrozumiali dla rodzin z chorymi dziećmi - zaapelowała.
Reklama

To tu zwróciła się również do rządzących, żeby zatroszczyli się o rodziny z chorymi dziećmi.

Nasz kraj jest chory od zarodka problemu patologicznych ciąż, obumarłych ciąż, rodzenia martwych dzieci, rodzenia chorych dzieci i zajmowania się nimi. Politykom łatwiej zakazać, niż zrozumieć czego w tym kraju potrzeba kobietom, mamom i całym rodzinom. Cała rodzina potrzebuje wsparcia, gdy rodzi się chore dziecko. Kobieta, taka jak ja i milion innych, chce mieć pewność, że jeśli coś złego wydarza się w trakcie ciąży, przy porodzie, po porodzie to ma z każdej strony WSPARCIE, a nie że zostaje ze wszystkim sama jak niechciana, zużyta, niepasująca do otoczenia szmata - zakończyła.
Reklama
Reklama
Reklama