Maja Hyży opowiedziała o komplikacjach zdrowotnych: "Usłyszałam, że wyląduję na wózku"

Po heroicznej walce o zdrowie w dzieciństwie została tylko blizna na biodrze i nodze. Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu, który zamienił życie nastoletniej Mai Hyży w pasmo niekończących się badań i miesięcy spędzonych w gipsie. O wszystkim zdecydowała się po raz pierwszy opowiedzieć w rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w "Dzień Dobry TVN".

Maja Hyży opowiada, jak wyglądała jej choroba

Kiedy Maja Hyży po raz pierwszy pokazała ogromną bliznę na nodze, fani nieustannie dopytywali, co takiego przytrafiło się wokalistce. Długo jednak nie zdradzała okoliczności powstania ogromnej szramy. Dopiero teraz, w programie śniadaniowym TVN zdecydowała się opowiedzieć o koszmarze, który przeżyła w dzieciństwie.

Miałam zaledwie 12 lat, kiedy moje dzieciństwo się skończyło. Chodzi o nogi. Byłam sportsmenką. Uwielbiałam grać w kosza, biegać. Zaczęło się od bólu nogi. Nie mogłam dojść do domu - wyznała Maja.

Maja nie cieszyła się jak widać zbyt długo beztroskim dzieciństwem. Później zdecydowanie częściej towarzyszyły jej ból oraz niepewność o to, czy jeszcze kiedykolwiek stanie na nogi. Walka o zdrowie trwała długo, bo przez dwa lata leżała w łóżku w gipsie od pasa w dół...

Od lekarzy najpierw usłyszałam, że wyląduję na wózku. Moi rodzice nie poddali się. Przez dwa lata leżałam w łóżku w gipsie od pasa w dół, z szyną pomiędzy nogami. Po dwóch latach uczyłam się na nowo chodzić. To była abstrakcja. Płakałam z bólu, ale trzeba było zrobić te pierwsze kroki

Dziś po leczeniu, które przeszła w dzieciństwie, nie ma już właściwie śladu. Blizna, którą dumnie chwali się na Instagramie, to prawdodpodobnie efekt operacji. Maja Hyży nie zdradziła nazwy schorzenia. Dociekliwi przypuszczają jednak, że opisane przez gwiazdę leczenie stosuje się w przypadku dysplazji stawu biodrowego.