Reklama

Caroline Derpienski chętnie opowiada o swoim bogactwie i o tym, ile "dolarsów" ma na sobie. Modelka nie ukrywa, że uwielbia torebki Hermes z krokodyla i jest oburzona, gdy ktoś twierdzi, że są to podróbki. A więc, jak jest naprawdę?

Reklama

Caroline Derpienski nosi podróbki?

Caroline Derpienski to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk w Polsce. Modelka pojawiła się znikąd i zrobiła niezłe zamieszanie w naszym rodzimym show-biznesie. Nie da się ukryć, że wyszło jej to całkiem dobrze. 23-latka zaczęła opowiadać, jak to nie opływa w luksusach w Miami i że uwielbia kupować torebki Birkin z krokodyla. Celebrytka chwali się również Rolls Royc'em ze swoją podobizną i drogimi wyjazdami. Ostatnio Caroline Derpienski zachwyciła również w Cannes w sukience od Versace. Chociaż celebrytka zapewnia, że stać ją na najdroższe ubrania i dodatku to niektórzy zarzucają jej, że jej drogie akcesoria, którymi tak się chwali to podróbki.

Na Instagramie pewien profil o nazwie "Thefakebirkinslayer", który obnaża znane osoby z podrobionymi torebkami Hermes, udostępnił zdjęcie Caroline Derpienski, na którym znajduje się jej luksusowa torebka. Przypominamy, że te torebki należą do najdroższych na świecie i niektóre modele kosztują nawet milion złotych.

Instagram @thefakebirkinslayer

Caroline Derpienski ma już dość osób, które zarzucają jej kłamstwo i pod swoim zdjęciem z torebką Hermes grozi pozwami.

Jak ktoś napisze coś nie tak dotyczące mojej nowej torebki albo będzie się czepiać, to każdego pozwę ostrzegam i wygram :) To najpiękniejsza torebka na świecie, moje Hermesowe marzenie i nikomu nie pozwolę sobie zniszczyć tej chwili pozdrawiam — napisała Caroline Derpienski pod swoim zdjęciem.

Internauci jednak nic sobie z tego nie zrobili i tak postanowili wyrazić swoje zdanie.

Na torebce papierowej powinien być jeszcze napis Hermes….
Taką samą sprzedają u mnie w wiosce za 10zł, jeszcze nawet krokodyla dorzucają - piszą internauci.
Reklama

Zobacz także: Caroline Derpienski sfotografowana z "Dżakiem". Te zdjęcia wszyscy będą sobie wysyłali

Beata Zawrzel/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama