I Heart Revolution, Naked Chocolate Shadow Palette (Paleta 16 cieni do powiek)

To była moja pierwsza paleta cieni jaka zakupiłam, mam ją już wiele lat i jeszcze do tej pory czasem po nią sięgam. Jej kolory bardzo mi się podobały i nadal podobają, nadają się do codziennych lekkich makijaży. Pigmentacja ich jest jednak średnia, są pośród nich lepiej napigmentowane ale też i takie, które prawie nie dają żadnego koloru. Do tego bardzo mocno się osypują i nie zostają na oku zbyt długo.

Opakowanie ma swoje plusy i minusy: jest bardzo urocze, ale niestety była to mocna kopia od too faced. Do tego bardzo szybko mi się zepsuło, ale może miałam wadliwe opakowanie. Na plus również to, że jest duże lusterko w środku.
Mam do niej sentyment przez to, że była to moja pierwsza paleta cieni ever, do tego, kiedyś były bardzo popularne i wiele osób chciało ją zakupić, więc ja też dałam się ponieść fali. Teraz już nie kupiłabym jej ponownie, ponieważ można znaleźć o wiele
lepszej jakości palety cieni w cenie do 50 zł.

Od razu zaznacze, że jestem amatorem w dziedzinie makijażu i może wlaśnie dlatego ta paleta jak najbardziej mi odpowiada. Ma w swojej ofercie wystarczająco dużo cieni żebym mogła zrobić makijaż i dzienny i wieczorowy. Kolory cieni wzajemnie się uzupełniają, więc nie ma problemu z większym zastanawianiem się nad tym czy dane cienie po połączeniu będą pasować. Ekstrawaganckiego makijażu z tej paletki się nie zrobi, ale przecież każdy widzi co bierze. Do codziennego makijażu jest super. I duży plus za opakowanie - aż mnie nachodzi ochota na czekolade za każdym razem jak się maluje.

Myślę że ta paletka jest idealna dla kogoś kto nie oczekuje hiperpigmentacji i nie ma czasu na wymagające makijaże. Kolory w palecie są bardzo basic. Pigmentacja ich natomiast bezpieczna, trudno zrobić są plamę trudną do roztarcia. Z cieniami pracuje się w porządku, adekwatnie do ceny. Błyski błyszczą, choć nie jest to wielowymiarowe odbijanie światła.

To moja pierwsza paleta z prawdziwego zdarzenia. Ujęła mnie jej kolorystyka, pozwalająca zarówno na makijaż delikatny, jak i mocniejszy. W palecie są zarówno maty, satyny, jak i brokaty. Najsłabiej chyba wypadają właśnie te ostatnie. Niezrozumiałe jest dla mnie umieszczenie dwóch najjaśniejszych cieni w największych rozmiarach - o ile matowy beż jest bazą każdego makijażu i to da się obronić, o tyle błyszczący jest tutaj zbędny. Pacynka dołączona do palety jest kompletnie zbędna.
Cienie mają ciepłe kolory. Niby jest ich dużo, ale na oku wyglądają bardzo podobnie.
Jeśli chodzi o samo użytkowanie - cienie się nieźle blendują, natomiast robią też solidny osyp. Pigmentacja jest średnia - kiedyś mnie zachwycała, ale później poznałam inne palety ;)
Uważam, że na pierwszą paletę była dobra, natomiast wiem, że na pewno do niej nie wrócę.
Kontrowersyjne jest jej opakowanie - z jednej strony jest urocze i nie można mu tego odmówić, natomiast inspiracja too face jest bardzo kontrowersyjna (gdy ją kupowałam, nie miałam jeszcze tej świadomości).

Od kiedy tylko ją zobaczyłam chciałam ją mieć, a muszę zaznaczyć, że była to moja pierwsza paletka cieni, gdy zaczynałam przygodę z cieniami w szkole ponadgimnazjalnej. Paletkę dostałam na święta pewnie sama z siebie bym jej sobie nie kupiła ze względu na cenę.

Opakowanie. Opakowanie jest urocze ma imitować czokoladę i fajnie im to wyszło. Jest plastikowe z wypustkami, jednak mnie od pierwszego wejrzenia urzekło. W środku znajduje się ogólnie 16 cieni, 14 o standardowym rozmiarze, 2 większe. Można tam znaleźć lusterko, z którego ja osobiście nie korzystam - po pierwsze jest wątpliwej jakości, po drugie lubi zniekształcać, a ja nie toleruję takiego czegoś. Można w środku także znaleźć szpatułkę do nakładania cieni, z której również nie koszystam, gdyż mam nią zbyt małe pole do popisu, a blendować nią się nie da.

Co do samej jakości cieni to jest ona średnia, krycie również jest średnie. Na początku byłam paletką zachwycona, gdyż byłam zielona w makijażu oka i bardzo dobrze mi się z nią pracowało. Nadawała się dla początkujących i treningu. Bez problemu budowałam cieniami krycie bez większych niepowodzeń i błędów, jednak z czasem stało się to dla mnie irytujące i zaprzestałam używania paletki.

Ma ona piękne nudziaki i uważam, że każda kobieta w swojej toaletce powinna mieć takie odcienie, problem w tym, że w palecie wszystkie są do siebie bardzo podobne. Do tego stopnia, że często nie byłam pewna czy właśnie tego używałam i nie wiem który mam na powiece.

Paletka sprawdza się do makijażu codziennego i tego wyjściowego, jeśli ktoś ma ochotę posiedzieć trochę przed lustrem i zbudwać większe krycie. Dodam, że cienie się osypują, nie za mocno, ale też nie mało.

Reasumując, uważam, że jest to świetna paletka dla osób początkujących. Nada się do makijażu codziennego, ale też i na większe wyjścia. Idealna paleta, by nie zrobić sobie krzywdy, bo błędy można łatwo poprawić.

Ja już do niej nie wrócę, leży w mojej kosmetyczce już kilka lat i nie mam ochoty jej już używać.

Bardzo przyzwoita paletka nudziaków, co do tego typu odcieni pigment wg mnie nie musi być super powalający, ponieważ używanie tej paletki na co dzień staje się nieco prostsze. Ta paleta ma pigment wg mnie średni, ale zadowalający, cienie się nie osypują, dobrze łączą ze sobą , nie robią dziur oraz makijaż zajmuje niewiele z tą paletą. Co do błysków nie używam, są słabe, ale warte uwagi są maty.

Ta paletka była jedną z moich pierwszych. Gama kolorystyczna bardzo fajna, aby stworzyć codzienne jak i mocniejsze makijaże na wyjście. Co do jakości cieni- jest ok, ale nie ma co spodziewać się po nich cudów. Lekko się osypują, są raczej suche. Są dość wydajne. Jednak tak jak wspomniałam w tytule recenzji- jest to produkt, który na pewno zadowoli osoby stawiające pierwsze kroki w makijażu. Na plus również ciekawe opakowanie, a przede wszystkim to, że producent dodał do niej lusterko.

Tak jak w tytule: z paletki tej byłam bardzo zadowolona. Uwielbiam wszelkiego rodzaju brązy. Makijaż przy użyciu takich kolorów jest subtelny, ale jednoczesnie wyrazisty i pieknie podkresla urodę.
Paletka jest calkiem przyjemna, często wiec z niej korzystałam, ale musze się przyczepić do jednej rzeczy. Otóż szybko zużyły mi się jasne odcienie i odtąd już nie tak fajnie się z niej korzystało. Oczywiscie te ciemne brazy tez są piekne i chetnie uzywam jednak nie w takich ilosciach jak jaśniejsze kolory.
Więc z tego powodu nie wiem czy sięgnę po nią ponownie.
Jeżeli chodzi o pigmentacje i wytrzymałość to wszytsko bylo jak najbardzjiej w porzadku - tutaj nie ma sie do czego przyczepic. w tej cenie super jakosc.

Naked Chocolate jest to moja pierwsza paletka z cieniami do makijażu. Od kilku dobrych lat używam jej do wykonana mojego codziennego makijażu i sprawdza mi się świetnie.
Cienie są dobrze napigmentowane, w ciągu dnia się nie osypują ani nie znikają z twarzy. Są tutaj bardzo ładne odcienie w kolorach czekoladowych za pomocą których można wykonać zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Błyski nałożone palcem pięknie prezentują się na powiece.

Bardzo fajna paleta, która zawiera 16 cieni.
Kolory to odcienie czekolady, brązy, orzechy.
Cienie są w tonach matowych, satynowych i z drobinkami. To paletka do makijażu typowego nude lub dla efektu opalonej wakacyjnej stylizacji. Bardzo dobrze się nimi pracuje, nie osypują się. Mocno napigmentowane i ładnie kryją powiekę.

Gdy zobaczyłam tę paletkę i te kolory to od razu musiałam ją kupić! Kolorystka jest niesamowicie uniwersalna, to mój niezbędnik - można z tego wykonać minimalistyczny makijaż do pracy, czy na nawet coś na wyjście.

Opakowanie przypomina nadgryzioną czekoladę. Niestety w tej kolorystyce samo opakowanie średnio przypadło mi do gustu, na żywo wygląda gorzej. W środku natomiast czekają na nas bardzo dobrze wypigmentowane cienie, w tym 6 matowych. Matowe niestety się blendują nieco gorzej, ale mi to osobiście nie przeszkadza - mistrzem make-up nie jestem i tak naprawdę zależy mi bardziej na tym, aby makijaż wytrzymał dzień w pracy czy wyjście ze znajomymi - tu sprawdza się idealnie. Do zestawu dołączony jest pędzelek, jest beznadziejnej jakości i radzę mieć swoje pędzle. Z wad - czarne cienie bardzo się osypują. Jest to dość uciążliwe. Ogólnie to polecam polować na promocje, jest wiele internetowych drogerii w których można paletkę dorwać za niecałe 20 pln, ja ją zdobyłam w Super Pharm.

Podsumowując - dla osób początkujących, szukających podstawowych kolorów lub lubiących minimalizm jak ja, to idealny wybór ;) Jak już raz kupi się paletkę Revolution to już nie ma wyjścia, one są tak cudowne, że wraca się do nich już cały czas!

Must have w każdej kosmetyczce

Paletka jest tak uniwersalna że można nią wykonać każdy makijaż. Ma lżejsze delikatniejsze cienie do użytku dziennego oraz te mocniejsze na wieczór. Pigment jest mocny. Blaski dają fajny efekt i równie mocny jak te matowe. Nie rolują się nie kruszą. Ładnie się ze sobą blenduja. Często po nią sięgam