Yves Saint Laurent, Jazz EDT

Jest bliźniaczo podobny do wersji Live, ale początkowo bledszy, a potem hałaśliwy, jakby wszystkie nuty grały naraz. Wbrew pozorom jemu to pasuje.

Znów mamy cytrynę, benzynę, mydło i lawendę, ale też zioła. To zapach, w którym jest na przemian przejrzysty jak poranne powietrze i przykurzony jak maska Citroena DS.

Dla dżentelmena, który nigdy nie kupiłby sobie Fahrenheita.

Używam tego produktu od: 2011
Ilość zużytych opakowań: w trakcie drugiego

Zapach głęboki, niemęczący i trwały. Przypominający troszkę Azzaro PH i Rive Gauche. Pięknie otula skórę, ja wyczuwam w nim przede wszystkim tytoń i akordy drzewne.
Otwarcie dosyć ostre, ale bez pieprzu - taka mieszanka muszkatołowca, kardamonu i goździków.
Zabawne jest w nim to, że jest również świeży - ale nie taką banalną, cytrusowo-wodną świeżością. Nie ma w sobie tych modnych u nas (jak dla mnie hmm trochę niegustownych) nut śródziemnomorskich.
Na swój sposób subtelny, pomimo dawki skóry i tytoniu :). Zapach z pewnością nie ultrawybitny czy oryginalny ale bardzo z klasą co jest jego największą zaletą.
Trwałe.
Podobno niedawno wycofany, a szkoda.
Pasuje do mężczyzn lubiących klasykę i prostą, wytrawną elegancję.

choć wiele kobiet przyznaje sie do używania tego zapachu - bo jest bardzo podobny do Cabocharda i Aromatics Elixir, Jill Sander III, które są dedykowane kobietom.
Dla mężczyzny klasycznego, dojrzałego i dorosłego, który nie przepada za słodziakami i nie goni bezkrytycznie za oryginalnością, well dziwactwem. Kwaśno skórzany szypr nadaje się do codziennego klasycznego i raczej ciemnego garnituru. Jest trwałym - stałym w uczuciach partnerem i kompetentnym pracownikiem... Wieczorem równiez nie zawiedzie bo mocy mu nie brakuje i wśród dzisiejszych ozonowo owocowych świeżaczków może wabic płeć przeciwną... Cieszę się, że wreszcie go kupiłam, bo myślę, że wypełni miejsce na półeczce TŻ po Equipage...
I spasił...
Na męskiej skórze wyrazisty, mocny, skórzany i wytrawny, poważny, ciemny... Jesień i pochmurna zima, tudzież wieczór w knajpie - tak...