Vita Liberata, Vita Liberata Ten Minute Tan (Samoopalający lotion do ciała)

Od dawna zbierałam się by dokonać zakupów w drogerii tego specyfiku którego tak zachwalają insta girl. Szczerze powiedziawszy to taki średni samoopalacz. Po pierwsze nie daje jakiegoś mega efektu po wysmarowaniu. Po drugie i najgorsze zostawia smugi po zastosowaniu które trzeba mocno rozetrzeć i wtedy ładnie się wchłania. Jak dla mnie za tą cenę za dużo pracy. Wolę konkurencyjny balsam bądź piankę z Bielendy. Plus za to że skóra nabiera takiego połysku i rozświetlenia po zastosowaniu.

Bardzo łatwy w użyciu samoopalacz - ja go używam tylko do twarzy i jest tak wydajny że obawiam się iż prędzej się przeterminuje jak go zużyję :) Nie pozostawia smug, jest idealny dla osób zaczynających przygodę z samoopalaniem a także takich jak ja - które wszystko robią w pośpiechu i niekoniecznie poświecają dużo czasu na rozsmarowywanie produktu. zostawiony na dłużej jak 10min daje mocniejszy efekt. Polecam dokładnie zmywac produkt gdyż pozostałości produktu na twarzy mogą zabrudzić poduszkę czy ręcznik.

Ma to coś, bo dziewczyny lubią brąz :)

Miałam przyjemność przetestować mniejsze opakowanie produktu.
Podoba mi się design opakowania i fakt, że jest w tubie.
Z reguły nie mam zaufania do produktów samoopalających, jednak tutaj postanowiłam zaryzykować i co?
Jestem zadowolona z tego produktu! Nie zawiódł mnie, a dlaczego?
Lotion przede wszystkim ma przyjemny zapach - troszkę wg mnie kakaowy.
Rozprowadza się go szybko, łatwo i równomiernie gdyż jest delikatny w konsystencji.
Można zmyć go z ciała już po 10 minutach- jak napisane jest na opakowaniu.
Opalenizna pojawia się błyskawicznie, jest złocista, równomierna, bez smug.
Nie brudzi ubrań, co także jest jego ogromnym plusem.
Jeśli więc przed ważnym wyjściem chcecie się opalić, użyjcie go minimum 3h przed nim - ja sprawdziłam i działa. ;-)
Balsam poza tym nawilża, natłuszcza i ujędrnia skórę - to wielofunkcyjny produkt, dla fanek wiecznej opalenizny!