Wibo, Unicorn Tears, Face And Lips Primer (Odżywczy primer i serum do twarzy 2 w 1)

Primer bardzo jest odżywczy i dzięki niemu skóra staje się zdecydowanie bardziej przygotowana pod codzienny makijaż. Polecam każdej dziewczynie, która chce mieć zadbaną skórę twarzy. Doskonale się sprawdza w każdej sytuacji.

Kupiłam serum totalnie przez przypadek, ze względu na pomyłkę. W pośpiechu chwyciłam za kartonik i okazało się, że to nie mgiełka utrwalająca a właśnie primer/serum.
Stwierdziłam, że skoro już kupiłam to zobaczę jak się sprawdza. Dodam jeszcze, że mam cerę bardzo wybredną. Większość rzeczy odpada, bo pojawia się wysypka, swędzenie, no generalnie skóra wrażliwa odkąd pamiętam.

Na początku coś co jest dla mnie (jako biednej studentki) genialne to to, jak wydajny jest produkt. Wystarczą 2-3 krople na pokrycie całej twarzy. Przy innych, bardzo szybko wchłaniających się produktach - wypada o niebo lepiej.
Największym plusem na jaki muszę zwrócić uwagę, to BŁYSK. Pozostawia na skórze mikroskopijnej wielkości brokat, subtelny, ale widoczny nawet po nałożeniu lekkiego podkładu. W dodatku pachnie mi on takimi śmietankowo-truskawkowymi cukierkami ????
Nie rolluje się, jest dość klejący po nałożeniu więc świetnie spełnia zadanie bazy pod makijaż. Nakładam go też pod oczy, bardzo przyjemnie nawilża :)) chętnie do niego wrócę

Cena jest wysoka, na promocjach cena jest trochę niższa. Opakowanie jest prześliczne, różowe, ma higieniczną pipetę, primer jest różowy z drobinkami i ma bardzo przyjemny zapach. Konsystencja produktu jest przyjemna, łatwo się rozprowadza, klei się strasznie, po nałożeniu primera trzeba koniecznie umyć ręce. Nie zauważyłam nawilżenia, ani przedłużenia trwałości makijażu. Nie polecam tego kosmetyku ponieważ nie robi rzeczy które obiecuje producent.

ZALETY:
+ ładne, higieniczne opakowanie
+ konsystencja produktu
+ wydajna
+ zapach

WADY:
- bardzo się klei
- wysoka cena
- nie przedłuża trwałości
- nie nawilża

Zacznę od tego, że produkt kupiłam z polecenia influencerek. Cena, jak na produkt drogeryjny jest wysoka. Na promocjach, jak na produkt wibo również.

Opakowanie prześliczne. Różowe. Praktyczne, ponieważ ma higieniczną pipetę wygodną w użytkowaniu. Nazwa jest przeurocza. Zawartość jest różowa z drobinkami. Ma bardzo przyjemny zapach.

Konsystencja produktu jest przyjemna. Łatwo się rozprowadza. Niestety klei się strasznie. Po nałożeniu na twarz muszę biec od razu umyć dłonie, bo wszystko, czego dotknę będzie się lepić i łapać brud.

Moim zdaniem całkiem wydajna. Dosłownie dwie krople wystarczają na całą twarz.

Nie zauważyłam kompletnie nawilżenia, które obiecuje producent, ani nawet przedłużenia trwałości makijażu. Czy nałożyłam tą bazę, czy nie, różnicy nie było.

Podsumowując, nie polecam. Przyjemnie ją się użytkuje, ale nie robi nic. Uważam, że nie ma sensu wydawać pieniędzy w takim przypadku.

Swego czasu ta baza była bardzo popularna ze względu na to, że produkt był stworzony na wzór popularnej też, ale o wiele droższej bazy pod makijaż Farsali.
Na początku użytkowania byłam zachwycona. Bardzo ładny zapach i równie ładny różowy kolor z drobinkami. To zapamiętałam najbardziej. Ale jednak trochę o jego działaniu.
Podkład bardzo dobrze się przyklejał do bazy, która całkiem szybko się wchłaniała w skórę. Dawała efekt wygładzenia oraz rozświetlania i utrzymywała makijaż na skórze przez długi czas. Jednak teraz myślę, że lepiej zainwestować w dobrą pielęgnację, na której makijaż też może trzymać się sporo godzin, a jednocześnie będzie to o wiele korzystniejsze dla naszej skóry.

Jestem chyba ostatnią osobą na świecie która dopiero kupiła tą bazę. Niby hit , a u mnie bez szału . Nie robi w sumie nic . Na pewno nie zastąpi serum. Nie nawilża, jedynie ładnie wygląda w tej buteleczce , i fajnie się nakłada dzięki pipetce. Ale to by było na tyle . Więcej na pewno nie kupię

Nie jestem osobą, która wariuje, kiedy widzi jednorożce i tego typu lukrowane postacie, ale lubiąc kosmetyki kolorowe rossmannowych marek zapragnęłam spróbować czegoś, co ma także zadziałać pielęgnująco. Produkt łączący primer i serum wydawał mi się rozsądnym wyborem w tej kwestii. Tak w moje ręce trafił Unicorn Tears. Sporo po premierze, ale ja taki zapłon właśnie mam.

Produkt ma dosyć lejącą konsystencję, bardziej wodnistą niż żelową, i przy aplikowaniu należy uważać, bo można chlapnąć nie tam, gdzie zamierzamy. Kolor, to jasny róż ze sporą dawką perłowego błysku. Łzy jednorożca jak się patrzy :-D . Zapach za to wybitnie mi nie leży, a wyczuwam mdlącą i sztuczną wanilię. Na szczęście dość szybko wietrzeje.

Kosmetyku używałam codziennie rano pod krem i makijaż. W takiej konfiguracji sprawdzał się dobrze, ponieważ bardzo szybko się wchłaniał bez żadnej zbędnej warstwy, a do tego bez problemu łączył z każdym innym kosmetykiem, kolorowym i pielęgnującym. Nie zmieniał też ich właściwości. Przez kilka ładnych tygodni używania nie wpłynął negatywnie na stan mojej reaktywnej skóry, czyli nie zapchał jej i nie spowodował stanów zapalnych.

I to chyba właściwie tyle dobrego mogłabym o nim napisać... Może poza tym, że serum przyjemnie nawilża i odpowiednio podbija działanie kremu. Jesienią i zimą często odczuwam przykre ściągnięcie, a z serum udało mi się tego w miarę uniknąć.
Jako primer nie spisał się wcale. Nie działał co prawda negatywnie, ale pozytywnych skutków również nie dostrzegłam. W żaden sposób nie wpływał na lepszą aplikację albo żywotność makijażu.
Na noc, jako serum, nie nakładałam go wcale, bo wtedy wolę zastosować coś o mocniejszym i bardziej ukierunkowanym działaniu.

Może jeszcze słów kilka o rozświetleniu. Kosmetyk posiada w sobie rozświetlającą mikę i po jego nałożeniu te drobinki widać, chociaż są bardzo drobne i jest ich stosunkowo niewiele, więc nie ma obaw o przerysowany efekt. Ale znikają one zupełnie pod makijażem. Bez makijażu za to denerwowała mnie taka fioletowo-perłowa poświata na twarzy i tak się zaczęłam zastanawiać, co przyświecało twórcy tego produktu.

W składzie dość wysoko znajduje się gliceryna (u mnie zapychania nie spowodowała), ekstrakty z owoców jagody goji, żurawiny, acai. Do tego rozświetlająca mika, zagęstnik, stabilizatory, łagodne konserwanty, substancja zapachowa i barwniki. Jak na taki produkt nie jest tragicznie. Jest w miarę krótko, substancje aktywne znajdują się wysoko w składzie i nie ma większych kontrowersji.

Kosmetyk umieszczono w szklanej buteleczce z pipetą, która się nie zacina, ale średnio sprawdza się przy takiej lejącej konsystencji. Jednak da się to okiełznać. Butelka jest barwiona na różowo i nie jest przezroczysta. Oryginalnie zapakowana w estetyczny, różowy kartonik.
Marka dostępna oczywiście w każdym Rossmannie, cena nie jest kosmiczna, ale z drugiej strony czy warto nawet tyle wydawać na taki gadżecik? Zostawię 3 gwiazdki za jako takie nawilżenie, a co za tym idzie dobry wygląd skóry, oraz brak negatywnych skutków stosowania. Ale to jednak za mało, żeby polecać albo rozważać powrót.

Primer kupiłam zachęcona pięknym różowiutkim opakowaniem, jednak przeżyłam duże rozczarowanie. Oprócz samego ładnego wyglądu i pipety dzięki której możemy z łatwością wyciągnąć produkt, nie robi dokumentnie nic, w dodatku zostawia lepką poświatę na skórze, czego osobiście nie lubię.

Primer zakupiłam ze względu na urocze, różowe opakowanie.

Szklana buteleczka wygląda bardzo ładnie. Pipetka ułatwia zaś nakładanie produktu.
Kosmetyk ma przyjemny zapach i nieco lepką konsystencję, która mnie osobiście bardzo odpowiada. Primer jest też bardzo wydajny. Nie zapycha i nie powoduje powstawania zaskórników.
Jeżeli chodzi o nawilżenie, to jakieś ono jest, ale naprawdę minimalne. Nie zauważyłam też, aby kosmetyk przedłużał trwałość makijażu.

W moim odczuciu nie jest to totalny bubel, ale i nie jest to jakiś hit kosmetyczny. Ot, przeciętny kosmetyk w ładnym opakowaniu.
Daję trzy gwiazdki.

Produkt z kategorii zero efektów

Moja cera jest dojrzała, mieszana oraz wrażliwa.

Primer i serum w jednym zakupiłam, aby ratować moją dojrzałą cerę. Mam tu na myśli zarówno jej kondycję (serum) jak i makijaż na niej (primer).

Produkt zamknięto w efektownej, szklanej buteleczce, powleczonej różową powłoczką ze złotymi napisami. Nakrętka ze szklaną pipetą i złotym koreczkiem, zakończona białym gumowym zakraplaczem. Ogólnie, buteleczka przyciągająca wzrok i solidnie wykonana.

Konsystencja jest delikatna i miła w dotyku. Ma piękny różowo-perłowy kolor.
To chyba jedyne plusy tego kosmetyku jakie znalazłam...

Ta cudna konsystencja rozprowadza się fatalnie. Pod palcami robi się matowa i zastyga. Dziwne, bo nawet nie mogę zdążyć jej rozetrzeć a ona już się ulatnia. Niby takie czary-mary, ale bez efektów działających na plus mojej cery.

Dla mnie jest to produkt zbędny. Nie robi na mojej cerze absolutnie nic. Próbowałam nakładać najpierw na policzki, które są najbardziej suche. Zero efektów. Nakładałam pod oczy, aby nawilżyć moją dojrzałą okolicę oka. Zero efektów. Stwierdziłam, że może skoro produkt robi się taki tępy i matowy pod palcami to nałożyłam na strefę T. Zero efektów.
Aktualnie wcieram w skórę dłoni...
Produkt o niskiej wydajności. Nie dlatego, że mam duże dłonie, ale ogólnie poprzez swoją konsystencję.

Produkt ma zdecydowanie zawyżoną cenę. Ja nabyłam w promocji Rossmanna. Na szczęście.

Taki trochę produkt NIC... Nic nie robi. Nie zauważyłam żadnego efektu pielęgnacyjnego ani przedłużającego trwałość makijażu. Kropelki ładnie pachną, mają przyjemną konsystencję przy nakładaniu i chyba jedynym plusem jest to że zostawiają lekko lepką warstwę która powinna lepiej trzymać podkład ALE nie każdy podkład cię z nimi polubi i nie każda osoba lubi ten kleisty efekt.
Ogólnie? lepiej zastosować normalny olej np. konopny i efekt będzie lepszy.

Po pierwsze- nie widzę żadnych efektów odżywczych po jego zastosowaniu- przeciwnie na mojej skórze zaczęło pojawiać się wiele niedoskonałości
Po drugie- skóra po nim nieprzyjemnie się klei
Po trzecie- nie widzę żadnych działań, które w jakikolwiek sposób wpływałyby na jakość i trwałość mojego makijażu

Jedyny plus to ładne opakowanie (jednak tylko ładne, bo pipeta po którymś użyciu się praktycznie rozpadła) oraz zapach.