Reklama

Kiedy tylko koronawirus SARS-CoV-2 zaczął zbierać żniwo w Chinach, tamtejsi badacze przystąpili do intensywnej pracy nad stworzeniem szczepionki. Rozpoczęli też badania kliniczne oraz eksperymentalne leków. Ponieważ wirus mutuje, proces ten zaczął się wydłużać. Dzisiaj jednak pojawiło się światełko w tunelu. Chińscy naukowcy przeanalizowali 15 wyników przeprowadzonych badań i podali informację o skutecznym remedium.

Reklama

Czy jest lek na koronawirusa?

Wspomniane 15 wyników dotyczy badań klinicznych nad chlorochiną. To lek przeciwmalaryczny, który znalazł zastosowanie również w leczeniu pełzakowicy, tocznia rumieniowatego i reumatoidalnego zapalenia stawów. Zaskakujące jest to, że mamy do czynienia z naprawdę starym, dostępnym od ponad 70 lat lekiem. Przy okazji nie kosztuje on majątku. Chlorochina była podawana zainfekowanym COVID-19 pacjentom w Wuhan (tutaj wybuchła epidemia), Szanghaju, Pekinie, Ningbo, Chongqingu, Kantonie i Jingzhou. Przyjmowali chlorochinę doustnie w dawce 500 mg dziennie przez 10 dni. Lekarze odkryli, że w porównaniu do innego rodzaju prowadzonych terapii, proces leczniczy przyspieszył.

Zdjęcie: istockphoto.comLek skutecznie spowalniał rozwój zapalenia płuc i skracał dzięki temu przebieg choroby. Co ważne - u żadnego z pacjentów nie wykryto efektów ubocznych stosowania chlorochiny. Podstawowym działaniem chlorochiny jest łagodzenie i leczenie stanu zapalnego. Ponadto, ten znany od dziesiątek lat lek zakłóca proces infekowania komórek przez koronawirusa.

Gdzie kupić chlorochinę w Polsce?

W Polsce istnieje możliwość podawania chorym chlorochiny, ale nie pod tą właśnie nazwą. Chlorochina jest aktywnym składnikiem leku Arechin, który jest dostępny wyłącznie na receptę. Wbrew pozorom to bardzo dobra wiadomość. Patrząc na to, w jakim tempie papier toaletowy czy mydło zniknęły ze sklepów, tego leku również mogłoby zabraknąć w nieoczekiwanie krótkim czasie...Równolegle są jednak prowadzone kolejne badania kliniczne, które mają pomóc wynaleźć dedykowany koronawirusowi lek.

Jak powstaje lek na koronawirusa?

Badania kliniczne zawsze odbywają się z udziałem ludzi. Żeby jednak do tego doszło, wszystko wymaga najpierw testów na zwierzętach, czyli przeprowadzenia fazy przedklinicznej. Testom poddawane są zwierzęta transgeniczne, szczególnie gryzonie, które mają ekspresję ludzkiego receptora ACE2. Jest on niezbędny, ponieważ COVID-19 potrzebuje go, aby zainfekować komórki.W dobie wzmożonej pracy nad lekarstwem, zwierząt transgenicznych zaczyna po prostu brakować. Chińczycy wysłali zamówienie na aż trzy tysiące takich osobników do amerykańskiej zwierzętarni. Cały ten obraz jest bardzo przykry - tym bardziej, że cierpią zwierzęta. Niestety, oprócz gryzoni wykorzystuje się też makaki królewskie. Gdy zostaną zainfekowane wirusem, przebieg choroby wygląda jak ten u ludzi, więc łatwiej jest prowadzić analizy.

Zdjęcie: istockphoto.comNa szczęście pojawiło się rozwiązanie zastępcze. Faza przedkliniczna nie jest potrzebna do przeprowadzenia badań na lekach już dopuszczonych do użytku. Kolejne badania prowadzone są więc również na sprawdzonych substancjach leczniczych. Taka strategia pozwala na przetestowanie w krótkim czasie zdecydowanie większej ilości leków na zakażonych COVID-19.Na liście badanych pod kątem koronawirusa preparatów znalazły się między innymi:

  • leki antyretrowirusowe stosowane u chorych z HIV,
  • substancje stosowane w wirusowym zapaleniu wątroby typu C,
  • substancje stosowane w chorobach autoimmunologicznych,
  • podawany dożylnie w bardzo dużych dawkach kwas askorbinowy.

Mamy nadzieję, że badaczom z Chin uda się odkryć skuteczny lek, tudzież szczepionkę na koronawirusa SARS-CoV-2.

Reklama

Zdjęcie główne: istockphoto.com

Reklama
Reklama
Reklama