Reklama

Choć z zasady kochamy chodzić na zakupy, czasem poszukiwania nowych ubrań mogą zamienić się w mały dramat. To, co pięknie wygląda na wieszaku, w ostrym świetle w przymierzalni nierzadko przyprawia nas o dreszcze - szczególnie, gdy "nasz" rozmiar okazuje się być za mały. Lekiem na takie sytuacje może być zdjęcie wykonane przez jedną z użytkowniczek Instagrama.

Reklama

Rozmiarówka ubrań w sieciówkach to... bzdura?

Katy, w sieci posługująca się nickiem WODtheFork, przypadkiem dokonała ciekawej obserwacji w jednej z sieciówek. Wzięła do przymierzenia dwie pary identycznych spodni w tym samym rozmiarze. Podczas gdy jedne z nich okazały się nieco za duże, drugich nie była w stanie w ogóle założyć - nie chciały jej przejść przez uda. Dziewczyna zrobiła sobie zdjęcia w obu parach i udostępniła je na Instagramie:

Patrząc na te zdjęcia, po prostu trudno uwierzyć, że to naprawdę te same spodnie! Zabawne? W pierwszej chwili być może, ale ile razy martwiłyśmy się, że nasz standardowy rozmiar w przymierzalni okazał się nagle zbyt ciasny? Jak widać, zanim zaczniemy analizować, czy przypadkiem nie przytyłyśmy, lepiej wrócić między półki i złapać dla porównania inną parę...Katy jest tego samego zdania - w poście pod zdjęciami wprost sugeruje, że rozmiarówki w wielu popularnych sklepach to bzdura. "Czasem coś jest za duże, innym razem nie mieszczę się w największych ubraniach, raz rozmiar 42 spada mi z bioder a kiedy indziej nie przechodzi mi przez uda" - pisze Katy. I apeluje do dziewczyn, by w sytuacji, gdy w przymierzalni chce im się płakać, bo ubranie jest za małe, przypomniały sobie o jej historii.

Macie podobne doświadczenia z rozmiarówką w sieciówkach?

Zobacz też: Koniec ze spodniami, które wysmuklają sylwetkę? Jaki model wróci do mody?

Reklama

Chcesz testować kosmetyki za darmo? Dołącz do Klubu Recenzentki!

Źródło zdjęcia głównego: Instagram

Reklama
Reklama
Reklama