Pandemia koronawirusa i związane z nią liczne obostrzenia, choć utrudniły singlom poszukiwanie miłości, wcale nie sprawiły, że ludzie przestali randkować. Jak się okazuje, w czasie domowej kwarantanny aplikacje randkowe, takie jak Tinder cieszą się coraz większą popularnością notując szczyty pozyskania ilości nowych oraz aktywnych użytkowników. Do tej pory wielokrotnie pisaliśmy, że poszukiwanie partnera w sieci sprzyja wielu patologicznym zjawiskom oraz rozwojowi licznych krzywdzących trendów w randkowaniu, jak polegający na uwodzeniu otyłych kobiet i porzucaniu ich po pierwszym spotkaniu „chubby chasing”, bazujący na podrywaniu najmniej atrakcyjnych osób płci przeciwnej „pigging”, czy uwielbiany przez materialistów „sneating”, który opiera się na wyłudzaniu kolacji w najdroższych i najpopularniejszych restauracjach. Jak się okazuje, upatrywanie w aplikacji możliwości znalezienia miłości ma też swoje dobre strony. Idealnym przykładem jest rosnący w siłę trend w randkowaniu, zwany slow dating. Na czym polega i jak odróżnić go od krzywdzących sposobów podrywania?
Slow dating – nowy trend randkowania w czasie epidemii
Rosnąca w siłę epidemia koronawirusa SARS-CoV-2 wywróciła naszą rzeczywistość do góry nogami dosłownie pod każdym aspektem. Przymus pozostania w domu oraz inne liczne obostrzenia związane z kwarantanną sprawiły, że wielu z nas za wszelką cenę pragnie bliskości z innymi. Szybkie komunikaty tekstowe zamieniamy na długie rozmowy telefoniczne lub wideo chaty, które dotąd zostały odstawione do lamusa. A co z singlami, którzy w czasie epidemii nie chcą zrezygnować z poszukiwania miłości? Okazuje się, że i oni znaleźli sposób na to, by podczas pandemii wypracować nowy trend w randkowaniu o wdzięcznej nazwie slow dating.
Zdjęcie: iStock
Slow dating – na czym polega?
Brak możliwości spotykania się z nowo poznanymi osobami i wejścia z nimi w bliższe interakcje sprawiły, że zaczęliśmy skupiać się nie na ilości nowopoznanych osób, lecz na jakości znajomości, które po zakończeniu kwarantanny mogą się przerodzić w głębsze uczucie. To właśnie koncentracja na wybranej osobie, a nie poszerzanie społecznego kręgu znajomości nazywane jest slow datingiem.
Co ciekawe, specjaliści o relacji międzyludzkich, badający zachowania osób niepozostających w związkach podkreślają, że powolne poznawanie drugiej osoby, nawet jeśli jest to spowodowane brakiem możliwości interakcji z innymi, ma paradoksalnie większe szanse na stworzenie silnej zażyłości pomiędzy obcymi sobie osobami.
Zdjęcie: iStock
Koronawirus a randkowanie w sieci
Jak podkreśla rzecznik Tindera, w czasie epidemii internetowi podrywacze nie tylko fokusują się na mniejszej liczbie osób, z którymi nawiązują interakcję, ale też znacznie zmienili sposób, w jaki przedstawiają się w sieci. Opisy użytkowników są bowiem obecnie bardziej nastawione na podnoszenie innych na duchu, niż poszukiwanie przygodnego seksu.
Zobacz także: Osoby, które używają TEGO pisząc wiadomości, mają większe szanse na znalezienie partnera!
Co ciekawe, aplikacje randkowe jak Tinder, największą ilość pobrań notują obecnie w krajach, gdzie stwierdzono najwięcej zarażeń koronawirusem.
Zdjęcie: iStock
Psycholog podkreśla, że blokady związane z epidemią mogą doprowadzić nie tylko do zmiany obyczajowej związanej z nowymi formami randkowania, ale także do większego rozwoju branży porno, jak również sprzedaży zabawek erotycznych. Mowa nie tylko o tych, które możemy używać samodzielnie, ale również tych umożliwiających sterowanie za pomocą aplikacji. Dzięki temu będziemy mogli sprawiać przyjemność innym nawet na odległość.
Czy rosnący w siłę slow dating sprawi, że na dobre zmienimy swój sposób podchodzenia do randkowania?
Cóż, być może niektórym zaloty w stylu slow dating na tyle przypadną do gustu, że zamiast kolekcjonować kolejne znajomości, zaczną skupiać się na rozwijaniu zażyłości jedynie z wybraną osobą.
Zdjęcie: iStock