Rzekoma kochanka księcia Williama przerwała milczenie. Co teraz?

Księżna Kate Middleton od grudnia nie pojawia się publicznie. Najprawdopodobniej związane jest to z zabiegiem, który przeszła na początku tego roku. Zaniepokojeni fani mają jednak inne zdanie na temat nieobecności Kate,

Co się dzieje z księżną Kate?

Plotki o romansie Rose Hanbury i księcia Williama krążą w sieci od czterech lat. Cała historia zaczęła się w 2019 roku, kiedy to portal "The Sun" opublikował artykuł, w którym było napisane, że Kate pokłóciła się ze swoją przyjaciółką Rose Hanbury. Niektórzy stwierdzili, że kłótnię można połączyć z romansem Williama i Rose. Taką osobą był m.in. brytyjski felietonista Giles Coran, który napisał na swoich social mediach, że "wszyscy wiedzą o tym romansie". Następnie "Daily Beast" poinformował, że "pałac wywierał presję", aby usunąć wpis. Tak też się stało. Wpis został usunięty.

Zobacz także: Ciąża kochanki Williama, załamanie nerwowe Kate. Niepokojące wieści o rozwodzie royalsów

Aktualnie plotki o romansie Rose i Williama znowu zaczęły żyć swoim życiem. Powód jest jasny. Chodzi o długą nieobecność księżnej Kate. Nie każdy wierzy w informację zamieszczoną przez Pałac Kensington, który w styczniu poinformował o tym, że księżna musi wrócić do zdrowia po operacji brzucha.

Nagle w sieci pojawiły się edytowane zdjęcia, które miały przedstawiać księżną. Fotografie wywołały lawinę teorii spiskowych. Zagraniczne media już szykują się do rozstania Kate i Williama, sugerując romans mężczyzny, z byłą przyjaciółką żony.

Rose Hanbury odniosła się do rzekomego romansu z Williamem

16 marca "Business Insider" opublikował artykuł dotyczących teorii spiskowych ws. Kate i Williama. Pałac odmówił komentarza w powyższej sprawie. Jednak rzekoma kochanka księcia postanowiła przerwać milczenie. Rose Hanbury wydała oświadczenie za pośrednictwem swoich prawników, w którym odniosła się do plotek o romansie z księciem Williamem pod nieobecność Kate Middleton. Komunikat był bardzo zwięzły i brzmiał:

Plotki są całkowicie fałszywe.