Reklama

Mały Herkules", a właściwie Richard Sandrak, zasłynął u progu nowego milenium, gdy do mediów przedostały się jego sensacyjne zdjęcia. Chłopiec, wówczas 8-letni, zbudował muskulaturę, jakiej mogłaby mu pozazdrościć większość dorosłych mężczyzn. Kulisy powstawania takiej rzeźby nie były jednak różowe. Jak dziś miewa się dawny siłacz?

Reklama

"Mały Herkules" dorósł. Już nie przypomina atletycznego siłacza

"Mały Herkules" za bardzo nie miał wyboru. Do zajęcia się kulturystyką intensywnie zachęcał go ojciec, Pavel Sandrak, były ukraiński mistrz sztuk walki. Chciał wychować syna na swojego następcę, dlatego zawczasu ułożył mu ciężki plan treningowy, wdrażany już od najmłodszych lat. Choć trudno w to uwierzyć, chłopiec zaczął treningi, gdy liczył zaledwie trzy lata. Jego dni były wypełnione katorżniczymi ćwiczeniami, a wysokobiałkowa dieta nie uwzględniała słodyczy ani żadnych przekąsek. Do picia dostawał odżywki proteinowe. Jakby tego było mało, treningowy rygor zaostrzał się z czasem. Chłopca nie posłano więc do szkoły, zamiast tego pobierał nauki w domu. Wszystko po to, by nie marnować czasu, który mógł spędzać na siłowni.

Zobacz także: "Królowe życia": mama namawiała Ingę na operacje plastyczne. Udało się? Zobaczcie, jak dziś wygląda

Media podchwyciły temat i okrzyknęły Sandraka juniora "najsilniejszym chłopcem świata". Nic dziwnego, skoro jako kilkulatek był w stanie "wyciskać" po 95 kilogramów. Bliscy postanowili urynkowić muskulaturę "Małego Herkulesa" i przenieśli się do Kalifornii, skąd było bliżej do "wielkiego świata". Rodzinny interes kwitł, a Pavel Sandrak podpisywał w imieniu syna kolejne lukratywne kontrakty, dzięki czemu żyli w dostatku. Lekarze, przepytywani na tę okoliczność, sygnalizowali, że młody organizm, nawet przyzwyczajony do dużego obciążenia, nie powinien być tak przetrenowywany. Ponadto, obawiali się, że chłopak przyjmuje sterydy, bo jego stalowe mięśnie dawno już przestały wyglądać zdrowo i naturalnie.

Dorastający Richard Sandrak coraz boleśniej odczuwał życie w izolacji - praktycznie nie wychodził z kolegami, ponieważ jego plan dnia wyznaczały wielogodzinne treningi. Ojciec odciął go od rówieśników i skazał na własne towarzystwo. 10-letni "Herkules" zbuntował się, przemęczony trybem życia, jaki prowadził i zaniechał dalszych treningów, chcąc żyć jak normalny nastolatek. Pavel Sandrak bardzo źle przyjął jego "dezercję". Zaczął popijać, a po alkoholu stawał się agresywny. Gdy rzucił się z pięściami na żonę, syn wezwał policję. W konsekwencji zajął się nim sąd. Mężczyzna usłyszał zarzuty stosowania przemocy i wyrok skazujący. Trafił za kraty, gdy "najsilniejszy chłopiec świata" miał już 11 lat. Wtedy też zerwali kontakty. "Branża" dość szybko zapomniała o młodym siłaczu, choć w 2009 roku wyszedł jeszcze film inspirowany jego postacią - "Liltte Hercules in 3D", a chłopak znalazł naśladowców na całym świecie.

Richard Sandrak przekroczył już 30-stkę i poszukując drogi zawodowej zatrudnił się w branży filmowej. Przez lata pracował w Universal Studios jako kaskader. Skutecznie zrażony do sporów sylwetkowych porzucił sztangę. Wymienił ją na deskorolkę. Choć nadal jest w formie, nie przypomina Herkulesa.

Zobacz także: Pamela Anderson w obcisłej kreacji. Tak dziś wygląda gorąca C.J. ze "Słonecznego Patrolu"

Reklama

Po godzinach oddaje się pasji kulinarnej - ma na koncie nawet książkę kucharską z autorskimi przepisami. W jednym z wywiadów ujawnił, że ma dość urazów i sinaków - marzy mu się kariera w NASA. Trzymamy zatem za niego kciuki.

Reklama
Reklama
Reklama