Monika Miller przyznała się do problemu z włosami. Nie ukrywa, że będzie potrzebny przeszczep a koszty operacji bardzo ją martwią, podobnie jak wszelkie skutki uboczne, przez które będzie musiała przechodzić czyli łysa skóra głowy czy wielkie strupy. Celebrytka jest jednak na to zdecydowana, ponieważ łysienie z powodu choroby staje się zbyt uciążliwe.
Monika Miller łysieje, zdecydowała się na przeszczep włosów
Jeszcze w grudniu minionego roku Monika Miller poinformowała, że trafiła do szpitala, a w jej ciele "pojawiły się guzy". Wnuczka premiera starała się dojść, na co dokładnie choruje. Lekarze podejrzewali anemię i różne inne dolegliwości, w końcu jednak postawili diagnozę. Fibromialgia to bardzo rzadka przewlekła, niezapalna choroba reumatyczna tkanek miękkich. Do jej objawów należy utrzymujący się ból mięśni, ból stawów, zmęczenie i trudności z koncentracją, a także łysienie. Przez długi czas Monika Miller nie zdawała sobie sprawy, że wypadające włosy mogą być objawem choroby:
- Lekarze bardzo dużo powiedzieli mi na temat fibromialgii. Dowiedziałam się między innymi, że wypadają włosy, co może doprowadzić do łysienia. Kiedy powiedziałam o swojej chorobie, osoby, które również się z nią mierzą, zaczęły mnie pytać, czy ja również mam problem z wypadaniem włosów. I wtedy połączyłam kropki. Zaczęłam sprawdzać, rozmawiać z lekarzami - wyjaśniła Monika Miller w rozmowie z "Cozatydzien.pl"
Monika Miller traci coraz więcej włosów, dlatego zdecydowała się na kosztowny zabieg przeszczepu włosów. Celebrytka nie ukrywa, że obawia się tego, co będzie po zabiegu, ale w swojej sytuacji nie widzi innego wyjścia. Doczepianie włosów już dawno przestało zdawać egzamin:
- Zaczęłam doczepiać włosy i problem udało się zatuszować. Sama też się przestałam tym martwić. Nie zwracałam na to uwagi, bo nie było widać, że coś jest nie tak. I wiem, że zaraz znawcy się odezwą i powiedzą, że łysieję przez to, że doczepiam włosy. Od razu więc odpowiem na ten zarzut. Lekarze wykluczyli tę możliwość, bo nie mam łysienia plackowatego i łysieję przy linii czoła, czyli w miejscu, gdzie się włosów nie doczepia. Robią mi się zakola jak u mężczyzn. Linia czoła się podnosi coraz bardziej - wyjawiła wnuczka premiera Millera w rozmowie z "Cozatydzien.pl"
Monika Miller dowiedziała się, że przeszczep będzie rozwiązaniem najlepszym i trwałym. Choroba nie będzie miała wpływu na wypadanie włosów, które zostaną przeszczepione. Dla celebrytki było więc jasne, że chce podjąć się zabiegu.
Zobacz także: Monika Miller pokazała zdjęcie, gdy miała 14 lat. Tak wyglądała bez tatuaży i kolczyków
Niestety Monika Miller bardzo przeżywa koszt zabiegu, na który się zdecydowała. Jak się okazuje wydatek będzie większy niż jej poprzedni zabieg, czyli zmniejszanie piersi. Przeszczep włosów będzie ją kosztował aż 20 tysięcy złotych:
- To cholernie drogi zabieg. Naprawdę. Miałam w życiu jedną operację — zmniejszałam piersi. Wtedy myślałam, że to drogi zabieg. (...) Z jednej strony myślę sobie, że to tak dużo pieniędzy, ale z drugiej wiem, że brak włosów będzie mi bardziej przeszkadzał wraz z upływem lat. Jestem pewna, że mi się "nie odwidzi" po jakimś czasie. Problem zostanie. Cena jest ustalana indywidualnie. Ja łysieję na całej linii czoła i to już duży obszar. Moja operacja będzie kosztowała 20 tysięcy złotych.
Zobacz także: Monika Miller znalazła się w szpitalu. Jest ciężko chora: "Pojawiły się guzy"
Monika Miller podkreśliła, że zależy jej na tym, by o łysieniu jako objawie rzadkiej choroby mówiło się głośno. By kobiety nie wstydziły się tego, że decydują się na przeszczep włosów z powodu łysienia. Wnuczka Leszka Millera w rozmowie z "Cozatydzień.pl" przyznaje jasno, że to mężczyznom przypisuje się przywilej "ratujący ich zakola". Tymczasem kobiety też mierzą się z tym problemem i także chcą zadbać o swój wygląd, decydując się na przeszczep. Celebrytka ma nadzieje, że jej historia wesprze kobiety mierzące się z tym samym problemem.