Michel Moran mówi, ile powinniśmy dawać napiwku! Szokujące słowa znanego restauratora
Czy napiwek to obowiązek, czy tylko miły gest? Michel Moran nie zostawia złudzeń – nie liczy procentów i nie wymaga napiwków. Wyjaśnił, co naprawdę się liczy, jak to działa w jego restauracji Ma Maison w Laskach i dlaczego goście sami decydują, czy chcą dać napiwek.

Temat napiwków od lat wywołuje skrajne emocje i niekończące się dyskusje. Jedni traktują je jako obowiązek, inni jako uprzejmość, a jeszcze inni uważają, że to relikt przeszłości. Goście restauracji często zastanawiają się, ile wypada zostawić, czy zawsze trzeba to robić i co w ogóle oznacza „dobry napiwek”. Wśród zalewu opinii z internetu – od skrajnie krytycznych po entuzjastyczne – coraz częściej głos zabierają również osoby z branży gastronomicznej. Tym razem swoją opinią podzielił się Michel Moran – ceniony restaurator, właściciel restauracji Ma Maison i juror programu MasterChef. Jego słowa mogą zaskoczyć wszystkich, którzy przyzwyczaili się do prostego przeliczania napiwków na procenty. Rozmawiał na ten temat z portalem Plotek.pl.
Michel Moran o napiwkach: „Nie liczę procentów!”
Michel Moran, znany restaurator i juror programu MasterChef, zabrał głos w sprawie napiwków. W rozmowie z Plejadą otwarcie przyznał, że nie uznaje matematycznych wyliczeń. Nie stosuje przeliczników procentowych, a sam temat napiwków traktuje bardziej jako wyraz uznania niż obowiązek.
Restaurator podał prosty przykład: „Jeżeli mamy rachunek 40 złotych, to dam cztery złote? Jeżeli chcemy, możemy dać dziesięć złotych”. Jego podejście odrzuca sztywne reguły, koncentrując się na uczciwej ocenie obsługi przez gościa, a nie na kalkulacji z kalkulatorem w dłoni.
Moran, poza aktywnością medialną, prowadzi własną restaurację Ma Maison w Laskach. Jak wyjaśnił, w jego lokalu wprowadzono serwis wliczony do rachunku. Początkowo było to od 50 do 70 złotych – kwota ta obejmowała m.in. serwis wina, kawy, czy deserów. Z czasem system został zmodyfikowany, a aktualnie obowiązuje opłata serwisowa w wysokości 15 procent rachunku. Moran jasno zaznaczył, że napiwek nie jest u niego wymagany. Gość może dać, ale tylko jeśli czuje się naprawdę zadowolony z usługi.
Napiwek to wybór – nie obowiązek, twierdzi Moran
Michel Moran stanowczo oddziela napiwek od obowiązku. Jak sam stwierdził: „Jeżeli ta cała praca była dobrze wykonana, to jestem za napiwkiem”. Według niego, napiwek powinien być symbolem wdzięczności, a nie niepisanym przymusem czy obowiązkiem wpisanym w kulturę gastronomii.
Co więcej, restaurator uznał, że napiwek pełni zupełnie inną funkcję niż opłata serwisowa, która w niektórych krajach jest wliczana w rachunek automatycznie. System doliczania serwisu do rachunku wzbudza różne reakcje wśród klientów. Jedni uważają go za wygodne rozwiązanie, inni preferują swobodę decyzji. Moran łączy oba podejścia: w Ma Maison klient jest jasno informowany o doliczanym serwisie, a dalszy napiwek pozostaje kwestią indywidualną.
Jak podkreślił: „Nie mogę powiedzieć: każdy daje, ile chce, jeżeli nie był zadowolony – po prostu nie daje”. Z jego słów jasno wynika, że nie wszyscy muszą zostawiać napiwek – to gest, który powinien płynąć z wdzięczności, a nie z poczucia przymusu.
Michel Moran zwrócił uwagę, że w gastronomii najważniejsze jest zadowolenie gościa, a nie sztywne procenty doliczane na koniec wizyty. Napiwek według niego to forma gratyfikacji, nie obowiązkowy dodatek. Wypowiedź Morana wpisuje się w szerszą debatę publiczną, gdzie głosy internautów i klientów restauracji są podzielone – od całkowitego odrzucenia napiwków, po uznawanie ich za niezbędny element kultury jedzenia na mieście.
Nasze akcje
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 16