
"Listy do M." po raz pierwszy trafiły do polskich kin w listopadzie 2011 roku. Od tamtego czasu film doczekał się wielu kontynuacji i zawsze przyciągał potężne ilości widzów, którzy nie mogli się doczekać, by poczuć klimat świąt i poznać dalsze losy swoich ulubionych bohaterów. Czwarta część jednej z najpopularniejszych polskich komedii romantycznych, z powodu epidemii koronawirusa, miała swoją premierę nie przed Bożym Narodzeniem, a zaledwie kilka dni temu, bo 1 lutego i to wyjątkowo nie w kinie, a na internetowym serwisie wideo. Jak się okazuje "Listów do M. 4" nie mogła nie obejrzeć Karolina Korwin-Piotrowska, choć jej recenzja to z pewnością nie to, czego życzyliby sobie twórcy filmu.
Karolina Korwin-Piotrowska krytykuje "Listy do M. 4"
Agnieszka Dygant, Tomasz Karolak, Piotr Adamczyk, Borys Szyc, Danuta Stenka i cała reszta gwiazdorskiej obsady. Zdaniem Karoliny Korwin-Piotrowskiej nawet aktorzy nie byli w stanie uratować filmu, który w jej opinii jest jedną, wielką reklamą.
Gdyby ten film był w kinach rok temu, w innych czasach, może łatwiej byłoby go znieść. Ale mamy 2021 i świat się zmienił. Może dlatego widzę w nim głównie nachalną, długą, słodko pierdzącą, obsypaną sztucznym śniegiem reklamę Apartu, Ferrero, Hebe i masy innych sponsorów. W tym wszystkim desperacko próbują znaleźć swoje miejsce takie tuzy jak Adamczyk, Szyc, Pazura czy Boczarska, albo młoda Vanessa Aleksander. Ale to nie robi ani filmu ani historii - napisała w obszernym wpisie na swoim Instagramie.
Jak się okazuje, dalszy ton wpisu dziennikarki był jeszcze bardziej krytyczny, która stwierdziła, że oglądanie filmu wręcz sprawia ból, a nakręcenie jego kolejnej części porównała do sadyzmu.
Owszem, można zrobić film z nachalnymi sponsorami, lejącym się zewsząd banałem, zasypany komputerowym śniegiem, ale nie da się zrobić filmu bez scenariusza. Tu jest oblany niestrawnym i niezdrowym lukrem ciąg historyjek, zakończony obowiązkowym happy endem i okraszony ładnymi piosenkami. Ilość scenek balansujących na granicy tolerancji jest zbyt duża, by znieść całość bezboleśnie. Z tej historii od lat wyciska się ostatnie soki. I z jednej strony rozumiem, ze człowiek słysząc kolędy głupieje i zniesie wszystko, ale na miłość boską, ileż można. To już sadyzm.
Na koniec swojej recenzji, Karolina Korwin-Piotrowska postanowiła dać twórcom filmu kilka rad i wyraziła swoje współczucie, wobec utalentowanych aktorów, którzy wzięli udział w całym przedsięwzięciu. Co więcej, nawiązując do momentu, w którym premiera filmu ujrzała światło dzienne, dziennikarka porównała "Listy do M. 4" do popsutej potrawy wigilijnej.
Było zostawić wątek bloku i jego mieszkańców, okrasić to, w logicznie, a nie jak tutaj, wątkiem powracającego polarnika i kłótni o bigos/grzyby/kobietę, dodać policjantkę i Mikołaja i szlus. Niestety mamy tu niestrawną, nadpsutą i tkniętą zębem czasu kapustę wigilijną, która jakimś cudem przetrwała do lutego w zapomnianym garze na balkonie i teraz wszyscy zastanawiają się, jak to zjeść, żeby przeżyć, nie stracić zbyt dużo. Sponsorów oczywiście, bo sponsor rządzi. Szkoda, ze nie widz. I tylko świetnych aktorów żal.
Czy tylko w niej "Listy do M. 4" wywołały niestrawność? Pod wpisem dziennikarki natychmiast pojawiły się komentarze internautów, w których postanowili podzielić się swoimi opiniami - jedni nie mogli uwierzyć, że powstała kolejna część filmu i ktoś wciąż to ogląda, inni stwierdzili, że "Listy do M. 4" to idealna propozycja dla całej rodziny i przyznali, że film świetnie ogląda się z dziećmi na kanapie, a nie każde kino musi być ambitne, trzeci za to nie widzieli ani jednej części słynnej komedii romantycznej - w co aż ciężko uwierzyć. Trzeba przyznać, że "Listy do M." mają zarówno wiernych fanów, jak i twardych przeciwników. Co sądzisz o ich czwartej części?
Zobacz także: Jak się zmienił Kostek z "Listów do M."? Dzisiaj to już nastolatek!
"Listy do M." to jeden z najpopularniejszych, świątecznych filmów w Polsce. Okazuje się, że jego czwarta część, która miała premierę 1 lutego nie wszystkim przypadła do gustu.
Karolina Korwin-Piotrowska w ostrych słowach opisała przeżycia, jakie towarzyszyły jej podczas oglądania "Listów do M. 4".