Pomimo trwającej epidemii koronawirusa rząd zdecydował się na zniesienie części ograniczeń. Pierwszą ważną zmianą jest otwarcie centrów handlowych, a kolejną – ponowne uruchomienie żłobków i przedszkoli. Na tę decyzję premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego czekało wielu zdesperowanych rodziców, którzy z trudem łączyli pracę zawodową z opieką nad maluchami. Tymczasem zdaniem Porozumienia Pracowników Opieki Zdrowotnej premier i minister zdrowia zdecydowanie się pospieszyli...
Fot.: iStock
Lekarze są przeciwni powrotowi dzieci do przedszkoli i żłobków
Zrzeszające lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej PPOZ zaapelowało do dyrektorów placówek, nauczycieli, wychowawców, burmistrzów, prezydentów i wójtów oraz rodziców i opiekunów najmłodszych, by nie posyłać dzieci do żłobków i przedszkoli. Zdaniem PPOZ decyzja premiera i ministra zdrowia jest "najgorszą, jaka mogła zapaść".
Autorzy apelu zwracają uwagę na fakt, że w przychodniach, w których po przerwie wznowiono szczepienia, pracownicy zdrowia nadal starają się do minimum ograniczyć kontakty między dziećmi. I wobec tego powrót dzieci do żłobków i przedszkoli nazywają absurdem.
Apelujący lekarze przywołują też niepokojące dane docierające z Wielkiej Brytanii, gdzie gdzie odnotowano wzrost liczby ciężkich zachorowań u najmniejszych dzieci:
Zdaniem Porozumienia Pracowników Opieki Zdrowotnej otwarcie żłobków i przedszkoli jest równoznaczne z otwarciem "szerokiego pola do wymiany wirusów". A konsekwencją tego może być niekontrolowany wybuch epidemii.
Lekarze z PPOZ chcą, żeby żłobki i przedszkola zostały otwarte na samym końcu – po wcześniejszym odmrożeniu gospodarki. Ich zdaniem dzieci powinny zostać w domach do końca czerwca!
Zobacz także: Godziny dla seniorów zniesione. Co to oznacza dla klientów i sklepów?
Co ciekawe, nie tylko lekarze z PPOZ uważają, że decyzja o otwarciu żłobków i przedszkoli jest przedwczesna. Oprotestowały ją również władze samorządowe.
Zdjęcie główne: iStock