Muszę się pożalić. Staram się nie marudzić, ale dzisiaj na prawdę mam dość. Nie dość, że od ponad 2 tyg nie wysypiam się bo mała wstaje co 1.5 - 2 h. Ale jak starszak jest w przedszkolu do ogarniam sprawę, tym bardziej, że odbiera go moja mama i przyprowadza koło 18.00. Ale dzisiaj mam ochotę wyć ze zmęczenia.
Syn cały dzień w domu, wymaga uwagi. Małż bezużyteczny bo ma wkrótce ważny egzamin zawodowy, siedzi od miesiąca i caly czas się uczy. Więc miałam na słowie dzisiaj 2 dzieci, zrobienie śniadania, kolacji i innych [emoji879][emoji879][emoji879][emoji879][emoji879][emoji879][emoji879] tylu budyń dla syna, ugotowanie obiadu, pranie, sprzątanie, wyprawa z 2 dzieci na pierwszy spacer sama (małż dalej w książkach). Jeszcze po obiedzie złapała mnie mega migrena, a jeszcze musiałam wykapać jednego i drugiego dalej sama. Jak do tej pory to mój chłop nie zmienił nawet raz pampersa;(
Ale apogeum cholery miałam o 20.00- w trakcie ogólnego rozpierdzielu zwalili mi się bez zapowiedzi teściowe z bratową zobaczyć wnuczkę!!! Już lecieli ją wsiąść na ręce, a co do piętro usnęła w łóżeczku!!! Cholera mnie trafiła. Tym bardziej, że mamy mega ciasno i bez nich. Przed przeprowadzką wszędzie mamy pudła i inne graty do wyniesienia.
Nie dość, ze kompletnie nic nie pomagają, nie mówiąc ze z wyjątkiem smoczka (na razie nie używam) i rękawiczek niedrapków (tez nie używam bo obcinam od razu paznokcie) nie poczuli się na jakiekolwiek prezenty, nie mówiąc o jakiekolwiek pomocy. Zanim się Ala urodziła to widywałam ich tylko w świata, mimo ze mieszkają jakieś 800m od nas. Nigdy nie zabrali mi syna na spacer, wakacje czy cokolwiek. A teraz kurde przychodzą co 2 dni i dupę zawracają....
Mam dość, niestety moje KP szlag trafi- przez ten cały cyrk ani razu dzisiaj jej nie przystawilam a laktator uruchomilam dopiero teraz;(
Bardzo kocham swoje dzieci, ale nie mogę doczekać się kwietnia, bo wracam do pracy na 1/2 etatu. Będą mogła odpocząć
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk