Dziękuję, próbuję z 51 KW, ale Policja kręci mi nosem, że to musi być w nocy. Czyli jeśli wychodzę do pracy i wracam do domu przy akompaniamencie muzyki to jest wszystko spoko, byle by w tych godzinach była cisza? Przecież nie da się żyć zagłuszając telewizorem tylko czyjeś hałasy
Nie pomaga, sąsiad nie reaguje. Jak do niego szłam i stukałam w drzwi, też nie reagował.
Z tego co wiem, jest właścicielem. Właścicielem naszego mieszkania są rodzice TŻ.
Nie wykluczam pozwu o immisje, ale mam problem dowodowy - sąsiedzi raczej unikają jakiegokolwiek angażowania się w sprawę, ponadto jego dźwięki są najbardziej uciążliwe u nas w mieszkaniu, więc nawet gdyby zeznawali to boję się sytuacji, w której wszyscy stwierdzą, że oni to nic nie słyszą, a ja przegram sprawę...
Zgłoszę sprawę do spółdzielni - tylko czy rozpatrzą moją skargę jeśli jestem tylko lokatorem? Czy taką skargę musi złożyć właściciel mieszkania, tj. rodzice TŻ?
Powiem Wam, że czuję się strasznie sama w tym wszystkim. Z TŻ jest jeszcze gorzej - już wszystkie próby rozmowy, zaczynania tego tematu - hałasu, sąsiada oraz braku wsparcia z jego strony - ucina, wkurza się na mnie i krzyczy, że jestem monotematyczna, że on już doskonale wie, co chcę powiedzieć i że nie chce mu się mnie słuchać. Gdybym zaproponowała teraz nocleg w innym miejscu to by mnie wyśmiał, a potem nawrzeszczał, że chyba jestem nienormalna i że on nigdzie nie idzie. Spokojna rozmowa nie działa, kłótnia nie działa, nawet jak mi nerwy puszczą i się popłaczę to też nie działa. Nie wiem, co mam robić.
Gdy przyjeżdża Policja, rozmawiam z nimi sama, sama też jeżdżę na komisariat, sama chodziłam do sąsiada, sama czytam i edukuję się na ten temat. On sam nie robi nic, biernie akceptuje moje działania. Czuję się jak idiotka.
Pisanie tutaj mi pomaga, dlatego bardzo dziękuję Wam za każdy wpis, dzięki temu nie czuję się taka zupełnie osamotniona.