Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - bierzecie? brałyscie?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2005-08-27, 15:49   #53
pixie7
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2003-05
Wiadomości: 2 760
Dot.: bierzecie? brałyscie?

Owszem, miałam kilka eksperymentów z "substancjami". Oraz więcej szczęścia niż rozumu, bo okazało się, że jedynym efektem zapalenia trawy, jest u mnie wszechogarniająca seność! Wobec tego palenie nie miało sensu (próbowałam wszystkiego trzy razy) i ogromnie się cieszę, że mi się nie spodobało, bo skłonnam do uzależnień... Miałam też okazję spędzić sporo czasu w Holandii, otoczona mniej lub bardziej "towarzyskimi" palaczami - byłam jedną z dwóch osób, które nie paliły w ogóle. Drugą był mój ówczesny luby, który przyznał się jednak, że przez okres szkoły średniej i studiów palił dzień w dzień. Rzucił, kiedy zorientował się, że w wieku 26 lat ma pamięć gorszą niż swój dziadek. Mnie przeraziło jego pytanie o datę moich urodzin, dwa tygodnie po tym, jak wróciliśmy z romantycznego weekendu w Pradze, gdzie pojechaliśmy z okazji moich urodzin właśnie...
I niech mi ktoś powie, że trawa jest mniej szkodliwa od alkoholu. Kieliszek wina dziennie jest nawet dobroczynny dla zdrowia, a codzienny skręcik?.. :/

Kilka lat temu spędziłam rok w Londynie, w ramach przerwy w studiach. Tam zetknęłam się z extasy, którą większość znajomych łykała jak cukierki, w każdy weekend, to było coś oczywistego. Nikt nie mówił o szkodliwości. Długo się opierałam, ale w końcu też zapragnęłam spróbować. I byłam zachwycona, wydawało mi się, że odkryłam cudowny substytut wódeczki: humor dopisuje i brak kaca. Ale tak niestety było tylko za pierwszym razem, potem każdemu "zejściu" zaczęły towarzyszyć paranoiczne stany lękowe, aż do halucynacji (!). Miałam kilka naprawdę potwornych doświadczeń, autentycznie wydawało mi się, że trafiłam do piekła, ludzkie twarze zamieniały się w powykrzywiane maski (potem zrozumiałam dlaczego tak się działo, mózg starał się sklecić obraz z docierających do niego z opóźnieniem bodźców), raz zemdlałam. Nie wspomnę już o uczuciu kompletnego wymóżdżenia następnego dnia i o nastrojach autodesktrukcyjnych... To jest świństwo, dwie godziny zabawy nie są warte dwóch dni myśli samobójczych.
Któregoś dnia postanowiłam pójść na tańce bez żadnego wspomagania, bez alkoholu, kompletnie trzeźwa. I zobaczyłam wtedy dokładnie jak wyglądają ci wszyscy naszprycowani ludzie, dzieciaki mdlejące pod ścianami, dziewczyny o błędnych oczach, które w toalecie siłą uszminkowałay mi usta. Z sympatii takiej wielkiej. Pomyślałam, że to faktycznie jest piekło. Trudno było mi się nawet bawić w otoczeniu osób, z którymi nie dało się nawiązać żadnego kontaktu (po tabletkach tak się tylko WYDAJE, że łatwiej nam kontakty nawiązać, większość tak naprawdę rozgrywa się w wyobraźni, a monosylaby WYDAJĄ się zaangażowaną rozmową).
Wyszłam i więcej po piguły nie sięgnęłam.

Na dobrą zabawę wolę starą dobrą wódeczkę przynajmniej wiem, czego mogę się spodziewać, głowa poboli, ale przecież nie będę miała ochoty
skoczyć z okna.

Dodam jeszcze, że dobry rok po eksperymentach z pigułkami zdarzały mi się tzw. 'flashbacki", czyli nagle, np. w tramwaju, uderzało mnie uczucie jabym właśnie połknęła tabletkę. Mijało po paru minutach. Dosyć przerażające. Posłyszałam gdzieś później, że paskudztwo strasznie długo utrzymuje się w organizmie, stąd te "atrakcje".
pixie7 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując