[Lovisa]

Czytałam dziś ten artykuł. W zasadzie moda na wychudzona sylwetkę to nie żadna nowość, tyle, że ten trend w zależności od dekady przybiera rózne formy. Teraz mamy rozmiar 0, wcześniej były mało kobiece stroje, "męskie", chłopięce wręcz sylwetki modelek etc. Nie jestem zachwycona tego rodzaju modą w aspekcie wpędzania kobiet w kompleksy (kobiet, ktore wyglądają normalnie, noszą rozmiar 36/38, a tu nagle wmawia im się, że są za grube, bo do "zera" im daleko). Ale nie mniej jednak 32/34 to akurat mój normalny rozmiar ubrań, a dostać coś w nim, to jak ze świecą szukać. Dla osób z natury małych i chudych to jakiś plus, choc jak wczesniej pisałam, przybiera to forme nakazywania innym, żeby wygladali tak, a nie inaczej, wpasowali sie w modę. Ja nie musze, bo akurat samoistnie do niej pasuję Martwi mnie za to, że od jakiegos czasu w sklepach typu Lee, czy Levis, nie można dostać spodni o dlugosci 30 (w Lee Cooperze wycofali tę długośc i namniejszy rozmiar to 32). Nawet w Zarze, spodnie w rozmiarze 34 (ogólny rozmiar, czyli powinny byc ogólnie małe) sa tak długie, że ja włoczyłabym je po ziemi. To trochę dziwne, w końcu niscy ludzie też chcieliby się ubrać, bez potrzeby ciągłego skracania nogawek.